sympatyę Oli. Mimo to, choć go ciągnęło, obawiał się czy wstydził przejść na teren pocałunkowy; komunikacya w tym względzie odbywała się między nimi za pośrednictwem dzieci, które nadto — zwłaszcza Oli Pawełek — dostarczały tematu do różnych miłosnych alluzyi. Nie przyszło jednak do żadnego serdecznego wybuchu. Ola zajęta jego bólem głowy, zbliżała się doń nieraz, chcąc dotknąć jego czoła, ale i ona mimowoli wolała przeciągać strunę tej tęsknoty z blizka, czy też nie chciała, bała się pierwsza przekraczać Rubikon. Wprawdzie on myślał sobie, żeby ją na dobranoc pocałować w rękę, ona zaś przygotowaną była uprzedzić go w tem i jego w rękę pocałować, lecz obojgu zabrakło stanowczości. Wkońcu Strumieński, skarżąc się na coraz większy ból głowy, oddalił się.