dziu przerabiał, przesadzał, barwił. Gdy się tak rozpędził, wynurzały się w jego umyśle z toni nieświadomości także pewne szczegóły, których dotąd prawie nie tykał, i stanęły w kącie jego świadomości jako ostatnia rezerwa. Miało to niby praktyczny cel: aby złudzić Olę co do Berestajki, aby zerwać z Angeliką, aby wyczuć rozkosz pogodzenia się z żoną — ale środek wyemancypował się z pod celu[1].
Między innemi określał Strumieński żonie charakter Angeliki, w wykładzie jego jednak znać było jakby wahanie się dwóch sprzecznych uczuć. Równocześnie pod niebo wynosił Angelikę i obmawiał ją np.: Ona właściwie nigdy mnie nie kochała, była tylko ze mną związana jakimś specyalnym pociągiem zmysłowym, a zazdrość jej (chwalił się trochę) była jeszcze większa niż zmysłowość. Jej śmierć! To rzecz szczególna — wśród jak dziwnych okoliczności to nastąpiło. Nigdym ci o tem nie mówił. W pamięci mojej wirują różne wspomnienia, zgłaszaja się. Można ją nazwać obłąkaną, waryatką, ale i świętą — my mali ludzie (przymówka do Oli) wielebyśmy u niej zrozumieć nie mogli. Ja też dotychczas jestem w rozterce, domysły moje uspokoiły się, nic mnie nie obchodzą jak nieodkryta zbrodnia, ale pokutują w duszy jak duchy cmentarne. Oto jeden z takich nierozjaśnionych tajników. — Tu opowiedział w sposób mający zjeżyć włosy na głowie swoją hipotezę co do garbatego dziecka Angeliki, które mogło być przyczyną jej obłąkania i samobójstwa. — A może co innego? kto to wie? Ty Olu, ty jedna — przed twój trybunał mają pójść wszystkie moje obawy i skrupuły, ty będziesz moim spowiednikiem i dasz mi rozgrzeszenie, jakiego dawno pragnąłem.
A w duszy — nie złośliwie ale nieprzeparcie szemrała mu zapowiedź roztoczenia przed Olą pawich piór
- ↑ podobnie str. 138. w. 7.