apoteozowania, obie chęci wspomagały się wzajemnie i przechylały na szalach. — Jakżeż Ola? To uwarstwowanie uczuć, jakie widzieliśmy u niej przed nocą, powoli zmieniło się w niej teraz znowu wskutek maskowanych ataków Strumieńskiego na jej dumę. Nie ufała mu i przeczuwała (tj. wiedziała bez uświadamiania sobie pośrednich członów rozumowania), że chce uświetnić Angelikę jej kosztem. Jak za dnia niebezpieczną była dla niej Berestajka, tak teraz niebezpieczeństwo to przybrało znowu żywe oblicze Angeliki. Ostatnie wypadki usposobiły ją wprawdzie przyjaźnie dla męża, ale — jak w siebie już zawczasu wmawiała! — on ją złudził, pozyskał, grał na jej sercu. Mimo to chciała sądzić, że on się „poprawił“, że przestał już robić głupstwa na temat Angeliki i brać je na seryo (w tym sądzie utwierdzał ją właśnie epizod z aktorką); była nawet gotową wydrzeć go (gdy się poprawił!) i wydrzeć mu, to znaczy wogóle coś w tym kierunku zrobić, stała jednak na straży własnych egoistycznych świętości, dostosowanych do jej charakteru. Mogła z nich coś pozornie ustąpić, „zrobić ofiarę“, ale nie spodziewała się, że Strumieński wystawi ją na zbyt ciężką próbę. Ratować go chciała, gdyby był już nawróconym na seryo grzesznikiem, ale nie wbrew jemu samemu. Na to liczyła, liczyła i na to, że on od czasu do czasu puści jakiś fajerwerk, pozwalała mu grać komedyę i brała w niej udział, odczuwała jego kłamstwa i cieszyła się niemi, byleby tylko ta komedya nie przekraczała pewnych milcząco umówionych granic, nie stawała się grą na seryo. A tymczasem właśnie dla niego komedya, aby go zadowoliła, musiała być prawdą! Już tam w pokoju zauważyła Ola pewne oznaki, które jej się nie podobały, — teraz wobec widoku rywalki, nie erotycznej ale intellektualnej, wyczuwała ostrożniej,
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/339
Ta strona została przepisana.