Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/351

Ta strona została przepisana.

mozachowawczy i rozwaga były większe? Rozgrzeszże mnie Olu. —
Widzimy, że Strumieński, który pierwotnie miał w planie imponować Oli „zbrodnią“, teraz uległ treści opowiadania i nawet usprawiedliwiał się. Ola, która uklękła w łóżku, siadając na swe stopy, i z zaciekawieniem słuchała go, teraz objęła go milcząc. Czuła, jak ludzkiem było to, co opowiedział, i choć nie zastanawiała się nad tem, w czem Strumieński widzi swoją winę, zachowywała się jak matka, tuląca do siebie dziecko, któreby właściwie skarcić trzeba: miała to samo uczucie dla niego, co wówczas, gdy go pielęgnowała podczas jego choroby. Zresztą szczegóły śmierci Angeliki były jej przeważnie znane, samo więc opowiadanie zostawiało jej czas wyczuwać lubość sytuacyi i swój drobny niewinny tryumf. Przycisnęła go do siebie za szyję, on w tem wyczytał jej solidaryzowanie się z nim i wspólnictwo na wstecz — jakby go broniła przed niewidzialnym duchem w kącie pokoju. — Tak, tak, broń, nie daj mnie Olu! — Oddawał się jej ciepłu, nie przerywał — uspokajał się przy niej niemal zupełnie.
Ale właśnie to „niemal“ jemu nie wystarczyło. I teraz chęć pogłębienia nowego wspólnictwa zachwiała znowu komitywę między nim a Olą. — Widzisz, do tego dążyłem — czy ci teraz dobrze ze mną? A tyś myślała, że mnie idzie o to, żeby ci zaimponować, zgnębić cię Angeliką, prawda? — O nie, nie myślałam. — Ach, trzeba było sobie na to pozwolić, miałabyś więcej słuszności, niż myślisz. Widzisz ja jestem z gruntu zepsuty, robaczliwy. (Znowu à la „Bez dogmatu“). Nie mogę mieć nawet szczerych wyrzutów sumienia, tak ci to opowiadam, jakby nic. A przecież nie mówiłem ci rzeczy najważniejszej: przecież ona była obłąkaną, niepoczytalną, powinna