Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/354

Ta strona została przepisana.

stań ze mną na tym samym poziomie, nie uważaj mnie gwałtem za lepszego niż jestem, ja chcę, żebyś ty mnie kochała, mnie, a nie mój obraz, sztucznie wytworzony w twem sercu. Wmyślże się i wczuj we mnie — co mówię? dopuść tylko do głosu to, co sobie rzeczywiście o mnie myślisz, i o tem mów ze mną. Myśmy dziś nakłamali porządnie oboje: Ot np. zupełna, święta prawda jest to z Berestajką. Co ty sobie myślisz o niej, (siadł przy niej) powiedz prawdę, czy i jak jesteś zazdrosną. Jest jeszcze dużo takich rzeczy (miał na myśli Pawełka), o których nie mówimy ze sobą, niestety. No, widzisz jaki ze mnie łotr, przyznaję się przed własną żoną do takich zbrodni i grzechów i nawet się nie rumienię. Cóż ty na to? — To już twoja rzecz się rumienić, daj mi święty pokój, chcę spać, nie majacz dalej. Powiem ci zresztą co myślę: ja jestem oddawna twoją ofiarą, pastwisz się nade mną. Pastwiłeś się nad Angeliką, a teraz nade mną. Chcesz prawdy, masz prawdę. —
Strumieński klasnął w ręce: Brawo! jesteśmy na najlepszej drodze. Ty jesteś moją ofiarą... o tak nie mylisz się. (Tu strzeliła mu nowa myśl do głowy). Ofiarą, ale nie moją. Tyś myślała, że ja jestem tylko pospolitym grzesznikiem, a ja jestem tylko kapłanem. Pamiętasz „Powinowactwa z wyboru?“ Widzisz, chciałem.... niech się potwór nasyca. Naprzód tę aktorkę, potem ciebie, potem jeszcze inne, aby się ten głodny wampir nasycał. —
Odepchnęła go gwałtownie, zapragnął więc już zakończyć tę scenę zgodnie ale nieszczerze. — Co co? ty bierzesz to wszystko na seryo, odwracasz głowę? Ależ ja żartowałem moja droga. (Wreszcie już ją upokorzył, zadawszy dobre atuty, a teraz się niby cofał). Któż widział brać to na seryo! Widzisz, sama mi zarzucasz, że