Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/361

Ta strona została przepisana.

niem, — wtedy epizod ów, może pod wpływem jakiejś hipochondryi umysłowej, sumienności, pietyzmu (stosunek wzajemny?), przekształcał się w jego pamięci, otaczał się atmosferą zbrodniczych wyrzutów sumienia, fałszował, i skoro podczas recydywy opisanej w rozdziale X. i XI. wychylił się znowu ponad powierzchnię świadomości, ukazał przyrośniętą przez ten czas pauzy głowę tak potworną, że Strumieński, jak czytamy w rozdziale XI., wolał ją zepchnąć napowrót w głębiny duszy. Aż teraz wyłowił ją znowu — dla zastraszenia żony, ale bezskutecznie, poczem sam zaczął analizować i psuć swego stracha, aż popsuł go zupełnie. Jeżeli zaś owej tajemnicy nie wyjawiłem na początku opowiadania tak jak właściwie uczynić należało, lecz ukrywałem ją dotychczas, to robiłem to co prawda dlatego, żeby od czasu do czasu działać bodaj trochę na najpospolitszy gatunek ciekawości u czytelnika; ale usprawiedliwia mnie nieco to, że w powolnem odsłanianiu sekretu naśladowałem powolny rozwój tego tajemnego kompleksu w duszy bohatera.