ją galwanizować, zaniedbałem swój szczyt. (Forsowane zarzuty mieszają się z drgnieniami żalu). A po tym okresie to już nic nie robił, aby urzeczywistnić program ideału, lecz spychał go na drugich, stwarzał sobie medya — medya? komedya! Miał żonę — czyż to już właściwie nie była zdrada, jak się patrzy? Dopiero Rosyanka stała się jego problemem, dlaczego już nie Ola?[1]
Zbliżył się wreszcie i do dalszych punktów szczerości. Wszak powiedział Geli, że niekoniecznie ma być matką, gdyby nie chciała. Czyż więc... tylko, aby uchylić się od macierzyństwa? Czy też raczej idée fixe czystości? Bo znajdował w niej potem inną naturę... ta jej nagła apatya... zapewne wskutek zaburzenia umysłu. Byłże to więc przecież przełom fizyologiczny, szaleństwo? Na to wskazywałoby może i to dziwne, chwilami grozą przejmujące śpiewanie po włosku, które ona sama nazywała swoim „śpiewem łabędzim“. Śpiewem łabędzim? A więc widocznie przygotowywała się do samobójstwa, co potwierdza i ten list... Tyle tych i innych dowodów jasnego rozgarnienia: jeżeli była wtedy waryatką, to była nią chyba całe życie. Tak ubijał Strumieński kwestyę niepoczytalności Angeliki, ale ubiwszy ją, napotykał niespodzianie inną, niemniej dlań przykrą i pałubiczną. Jeżeli to nie był przełom fizyologiczny, cielesny, więc — przełom umysłowy, charakterowy? (por. str. 218., w. 23. i n.). Nie pamiętał już dziś tego i nie rozumiał, bo wówczas kiedy to się działo, zanadto się denerwował samymi faktami, tkwił w nich. A jednak — zdaje mu się — wywierała na niego takie wrażenie —, jakby mu się opierała naprawdę, z przekonania, jakby w tem jej nowem zachowaniu się objawiała się dopiero wtedy jej istotna istota, jej rdzeń, jej właściwe, dziewicze „ja“. A w takim razie czyż jego późniejszy kult
- ↑ Widzimy, jak Strumieński, gdy chodzi o jego skórę, analizuje fakta i doprowadza je do atomu, o którymby zapewne i medycyna nic już powiedzieć nie mogła.