Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/366

Ta strona została przepisana.

Angeliki był rzeczywiście kultem jej samej, najsamszej? (Błąd, hipostazya jednolitego, transcendentalnego „ja“ zamiast „ja“ empirycznego, złożonego).
Wogóle poruszeniem sprawy owego zgwałcenia przeciął Strumieński ostatni (?) tajemniczy nerw, wiążący go z Angeliką. Używał tej sprawy w dwóch sprzecznych niemal kierunkach a ku jednemu celowi: by wykręcić się, zamknąć już fazę. Raz więc uważał swój postępek z Angeliką za zbrodnię, za grzech, który odpokutowywał pietyzmem; lecz przyznawał się do tej zbrodni nie poto, żeby pochwalić swój pietyzm, bo wtedy logicznie musiałby w nim brnąć dalej, lecz żeby niejako zdemaskować niewłaściwe pobudki swego życia podziemnego, wykazać samemu sobie, że to życie było tylko upiększoną, uwygodnioną formą pokuty i trwogi, nie miało więc w sobie pierwiastków wielkich, pięknych, czystych, wyjątkowych. Albo też wykazywał sobie głupotę podejrzywania siebie samego o grzech, uniewinniał się, obniżał doniosłość tego sekretnego fakciku, uważał go za coś błahego, żartobliwego, lecz wówczas zamiast wywnioskować: skoro zbrodni nie było, to motywa twoje były czyste, więc rób dalej to, co robiłeś, wnioskowało mu: skoro to nic ważnego, skoro nie popełniłeś żadnej zbrodni, to nacóż się bać, naco tak kurczowo podtrzymywać walący się ideał? — A i wszystkie te wyrzuty sumienia miał poto, żeby nimi zapłacić za swe odstępstwo.
.....Czyż zresztą to był gwałt? (naśladuję uparte powracanie sumienia do najdrażliwszej kwestyi). Gdzież są różnice? Czyż wkońcu nie poddała się sama? W istocie sumienie jego jest zbyt skrupulatne. Przecież w ten sposób chciał ją otrzeźwić, przeszkodzić jej ucieczkom, złamać jej uparte, uroczyste milczenie, które go drażniło,