— miała ona rolę lancetu, którego użył do puszczenia sobie krwi.
W chwilach, gdy decyzya była mniej stanowczą, udawał niejako przed ideą, że ją przez Pawełka ratuje, przeszczepia na inną glebę, że najlepiej będzie teraz „to miejsce“ zamknąć, tem bardziej, że było ono na pewien czas (!) sprofanowane (?). Kto inny nie potrzebowałby się wprawdzie bawić w zamykanie i mógłby zostawić rzecz w tym punkcie, w którym ona stanęła, ale jemu do poczucia swobody potrzeba było jeszcze symbolu zerwania tj. zamknięcia lub zniszczenia muzeum.
Teraz, po wejrzeniu w rusztowanie wątpliwości i wykrętów Strumieńskiego, zobaczymy, jak wkrótce na miejscu jednej idei postawił nową, której zawiązek już także poznaliśmy, — nową upiększającą wieżyczkę.
Oto otrzymał od Berestajki list z wyzwaniem na pojedynek; miał o oznaczonej porze stawić się po tamtej stronie rzeki koło domu przewoźnika. Fakt ten, wnosząc nowe rozpraszające czynniki, wpłynął opaźniająco na rozpęd, wzięty przez Strumieńskiego, a nawet zrazu wykoleił go nieco.
W pierwszej chwili, po przeczytaniu listu, był Strumieński najpewniejszy w świecie, że tu idzie o żart tylko, pod którego pozorem aktorka chce z nim odnowić stosunki i powtórzyć to, co się już raz stało. Czy miał jej zrobić tę łaskę, tę przyjemność? Wprawdzie epizod z nią zdołał już w czasie kilku dni wyróść na pewien symbol wolności płciowej, pozbyć się „przypadkowych“ szczegółów; mimo to, gdy stawał się znowu aktualnym, drgnęła w Strumieńskim równocześnie chętka zemszczenia się na Berestajce, rewanżu za jej lekceważenie. Ta druga chętka przeważała, gdyż używał jeszcze błogich owoców pogodzenia się z Olą i nie chciał tak zaraz
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/372
Ta strona została przepisana.