Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/378

Ta strona została przepisana.

Starsi bardziej maskują swe podniecenie; naturalnie wiele zależy tu od tego, jakim jest gość, od częstości jego wizyt itp. Otóż w tym wypadku przyjazd gości łechtał tylko duszę Strumieńskiego. Zrazu było mu nieprzyjemnie, że musiał zrezygnować ze schadzki, potem jednak przezwyciężył to przy pomocy nowych wrażeń, co prawda nie bardzo obfitych. Mówiło się o pałacu, o mieście, podobała mu się młoda żona architekta i zdawało mu się, że i on się jej podoba. Nie o nią jednak chodziło. Strumieński zwrócił baczniejszą uwagę na nauczycielkę lub raczej towarzyszkę swych młodszych dzieci, Paulinę. Była to młodziutka, dość ładna osoba, nauczycielka w tej wsi, mieszkająca samotnie w szkole. Strumieński, który jako prezes rady szkolnej miejscowej czasami wizytował szkołę, zwrócił był jeszcze dawniej uwagę na opuszczenie Pauliny i polecił Oli, by jej zaproponowała guwernerkę we dworze. Zaopiekowano się nią jakby najstarszą córką, bo dziewczyna była potulna, a posłuszeństwem swem dogadzała Oli. Pani Strumieńska mniemała, że ją wykieruje na ludzi, lecz Paulina miała już różne swoje zachcianki, przesądy i poglądy, i mimo pozy posłuszeństwa pokryjomu parła ku swemu losowi, zwłaszcza w zakresie miłości. Strumieński dotychczas nie patrzył jeszcze na nią w ten sposób, by „z nią popełniał grzech w sercu swojem“, chociaż nieraz, gdy wychodziła z dziećmi na spacer, towarzyszył tej czeredzie, rozmawiał z Paulina jakby także z dzieckiem, lubował się dość niewinnie w jej świeżej postaci, pouczał — a ona go bardzo pilnie słuchała. Ale dopiero dzisiaj, gdy wśród rozgwaru, zrobionego przez gości, widział ją czasami z daleka przekradającą się wraz z dziećmi, uśmiechniętą, zachował się wobec niej parę razy kokieteryjnie i uświadomił sobie miłosny zamiar, który, jak zazna-