zdradą itd., chociażby się na niej przylepiło etykietę: „miłość“ lub „wierność“. Jeżeli się zaś powie: „wierność i miłość w granicach ludzkiej możliwości“ czyli „wierność i miłość mniej więcej“, to przez taki dodatek pozbawia się oba te słowa treści i wartości.
Więc czekało Strumieńskiego fiasco. Na każdym kroku plan miłości czy wierności rozchwiewa się, rozpada. Niszczy go obfitość życia, wytwarzając ciągle nowe niespodzianki, kwestye, bałamuctwa. Pochodzi to stąd, że plan wysnuty był ze słów „wierność“ i „miłość“ jak z niewzruszonych podstaw, o stałym zakresie treści, bez rewizyi ich jako pojęć. Zarówno Strumieński jak Angelika brali miłość dosłownie (rozdz. IV. str. 69., gdzie miłość jest kryptogramem świata), wytknęli plan a priori, niejasno i jakby nie na seryo, upajając się tylko jego atmosferą, — dali się unieść pierwiastkowi konstrukcyjnemu, a nie uwzględnili pałubicznego. Psycholog, zamiast służyć takim słowom, wolałby siły swojej użyć na skrytykowanie ich i sprowadzenie do bezimienności, a potem budowałby jakieś silniejsze „wieżyczki nonsensu“ czyli ideały bardziej przystosowane do rzeczywistości. Przystosowane — więc łatwiejsze, poddane jej? Nie — ale należałoby mieć fantazyę tak bujną, żeby rozporządzała już tem wszystkiem, co daje rzeczywistość, znała jej materyał i w tym materyale czerpała tematy do swych planów. Strumieński nie znał materyału.
W ostatniej instancyi tedy sensacyjna, silnie erotyczna, ustępami kryminalna sprawa Angeliki przedstawia się nie jako kwestya zmysłów lub serca, ani jako kwestya społeczna, moralna lub estetyczna, lecz tylko