Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/41

Ta strona została przepisana.

siadając w wiadro. Zamaczał mnie kilka razy i tak przekonałem się, że nie śnię i że mnie przytomność nie opuściła. Wracając do domu, oddałem się uczuciom obojętności i rezygnacyi, a zarazem tęsknocie do czegoś nowego, wyższego, coby zneutralizowało doznane przykre wrażenie. A to coś było już blizko, było u mnie, leżało na stole w postaci takiej karty:

Dziś w nocy jeszcze wstąpisz w szeregi Bractwa, a potem weźmiesz udział w posiedzeniu Klapy Bezpieczeństwa.

A. M.

Więc zamiast iść na spoczynek, wziąłem znowu kapelusz i z przytłumioną dumą kroczyłem ulicami miasta, zapatrzony w noc pełną gwiazd, przepaści i skaczących cieni.