Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/413

Ta strona została przepisana.

ków pustych, — a zmysły ludzkie, idąc przecież dotychczasową swoją utartą drogą, otrzymują pewną naganę od rozumu, który radby je sam wyręczyć w dziele jakiegoś wszechrozszczepienia, i sam w fantazyi wyobraża dla ich zachęty tę mozaikę, której niema w rzeczywistości. Gdyby te filozofię namalować symbolicznie, to chyba jako człowieka, nie nagiego jednak lecz odartego ze skóry, lub jak świat wiruje, szumi i huczy przerażeniem, przelewa swe soki, tony i barwy... coś z sądu ostatecznego, coś z tego. Oto moja analityczna synteza, mój twór potworny.
Ale tak się chce być od siebie samego mądrzejszym, krytykuje się (nb. po swojemu) swoją ostatnią myśl, kopie się pod nią, oblęga się własne miasto. Otóż pierwszy rzut oka naokoło przekonuje mnie, że tak przecież na rzeczywistość nie patrzę, że przecież sam porzuciłem teoryę wszystkojedności[1], owszem jako czciciel Rzeczywistości uznaję różnorodność faktów, uznaję że: „entia praeter necessitatem non esse minuenda“[2], że rzeczy i sprawy mają swój lokalny koloryt, który jest „dany“, — więc nie można pojmować wszystkiego, jakby się trzęsło i migotało.
Ale i to znowu podlega zarzutom, bo..... Tak płynę w chaos. —


Dlaczego to wszystko mówię? Po analizie przedmiotu przychodzi kolej na mikroskop. Spełnić to, co w świecie fizycznym równałoby się widzeniu własnych oczu. Sprawa Strumieńskiego tkwi we mnie samym: jest to konglomerat reminiscencyi, zachcianek, fantazyi, zemst, ukrytych polemik, własnych i cudzych pomysłów, tła współczesnych głupstw — i różnych innych rzeczy.

  1. Swego czasu urobiłem sobie teoryę, że zadaniem poezyi jest sprowadzić każde zdarzenie do „horlizmu“ (od nowelli Maupassanta pt. „Horla“) do stadyum, w którem ono zacznie być straszne przez swoją, bezpośredniość. I raz postanowiłem sobie opisać w horlistyczny sposób zwykłe spadanie meteoru, lecz po różnych próbach przekonałem się, że mi się to nie uda. Nie wszystkie bowiem zajścia są w równym stopniu ważne dla człowieka a rojenia poetyckie o tem, że na płatku lilii może się rozegrać cały dramat (Wierzbicki, Zbierzchowski) są albo szkolarstwem albo bezkrytycznem uleganiem suggestyi paradoksu. Raz pewien doktor filozofii usiłował udowodnić mi, że „Janko muzykant“ pod względem „artystycznym“ może stać wyżej nawet od „Raskolnikowa“, i myślał, że Bóg wie jak mi się przysłuży, zbijając moją naiwną wiarę w wyższość „Raskolnikowa“. Naturalnie, że z pewnego punktu widzenia można powiedzieć, iż wszystkie fakta na świecie są zbudowane z jednego materyału, ale to stanowisko ciągle zaznaczać i w zaznaczaniu go upatrywać jedyne zadanie poezyi, to jest nudne. Miarą rzeczy jest życie praktyczne (w najlepszem znaczeniu). Nadto każdy fakt ma swój lokalny koloryt i np. spraw giełdowych nie można opowiedzieć tak samo jak spraw miłosnych, wynajdując tu i tam „poezyę“.
  2. Przypis własny Wikiźródeł entia praeter... (łac.) — parafraza fragmentu Krytyki czystego rozumu (niem. Kritik der reinen Vernunft) Immanuela Kanta (sekcja A652/B680); w przekładzie zespołu Wikiźródeł: byty (zasady) nie powinny być dzielone (ograniczane w liczbie) bez potrzeby.