Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/438

Ta strona została przepisana.

z tej samej mistycznej stajni. A dodać także muszę, że ów nagły wir sumienia w umyśle Strumieńskiego, o ile nie powstał szczerze pod wpływem wyjątkowego zdarzenia, o tyle — z powodu niesprawiedliwości i kalumnii rzucanych niewdzięcznie i ślepo na najlepsze chwile w życiu, chwile wykluwania się nowych form — był naśladownictwem różnych objawów renegactwa i reakcyi, których wówczas w życiu umysłowem Polski było podostatkiem.
Wracam do faktów. Z Pawełkiem nie było tak źle, jak się zdawało w chwilach gwałtowniejszego nacisku choroby. W parę dni gorączka ustąpiła a Strumieński rozpoczął już zapominać (sic!) o swoich obietnicach, wymijając je w myślach jako nie liczące się na seryo wybuchy (p. f.).
Pewnego dnia o zmierzchu siedział przy łóżku syna, który właśnie przebył już najcięższą kryzys. Ucichł hałas klekotki, zwołującej ludzi z roboty. Pawełek zdawał się spać, obok niego na kołdrze leżała ulubiona książka z obrazkami, którą dopieroco chciał przeglądać, ale daremnie, bo zamglonych oczu wytężać nie mógł. W nogach jego kotek, widząc, że pan się nie rusza, uwolnił się z czerwonych wąwozów kołdry i wyskoczywszy na okno, mył trochę pyszczek prawą łapką, potem strzepnął nią, jakby chciał powiedzieć: Et i takem dość ładny! lub jakby wahał się, czy nie zostać tu, gdzie go lubią, lecz potem pomyślał: Et, co mi po was, nie warto... zeskoczył w ogród i znikł.
Zmęczony czuwaniem nocnem Strumieński zdrzemnął się na sofie, wtem usłyszał jakiś szelest koło okna, a otworzywszy oczy, osłupiał. W oknie, tuż nad jego plecami, w obramieniu portyery klęczała na czworakach podobna do zwierzęcia straszna postać kobieca, odziana