Zdążam do końca mojej rozprawy.
Ludzie dojrzali, doświadczeni, którzy nieraz zetknęli się z pierwiastkiem pałubicznym, nabywają pewnego wewnętrznego cynizmu i stają się zarozumialcami. Uostrożnili oni swoje programy albo zrezygnowali na wszystkich polach — wyjąwszy na egoistycznem, i pomimo wszelkiego respektu dla urzędowego myślicielstwa mają na ustach i w sercu specyalny uśmieszek: oni to wiedzą lepiej, oni nabyli pewnej miary kontrolującej, która ich nigdy nie zawodzi, nie zajmując się nigdy filozofią, mają pretensyę do posiadania esencyi z filozofii. Tak-to człowiek bierze sobie zapłatę za własne rozczarowania. Ale od poezyi żądają, by była inną, świetlaną, prostą, bosko-naiwną, by nie znała pałubicznych tajemnic życia, zupełnie tak, jak się to dotychczas działo z kobietą, której dlatego nic nie uczono, przed którą nieraz rzeczy najważniejsze dlatego ukrywano, żeby pozostawała niby aniołem, pocieszycielem, ziemskiem wcieleniem ideału, „lepszem ja“ mężczyzny itd. — a ten anioł bywał tylko kucharką i torbą na dzieci. Czyż jednak tzw. poezya jest naprawdę kobietą, a nie mężczyzną? Tylko zazdrość daje poezyi synekurę w niebie i we wszelkich „idealnych“ regionach, aby nie odkrywała pierwiastku pałubicznego; ten na swą wyłączną zdobycz oni chcą zachować, a z poezyi w duchu, choćby nieświadomie, podrwiwać sobie, że jest tak poczciwą.
Strumieński stał się jednym z takich doświadczonych sybarytów. Mniemał, że widział rzeczy, o których się filozofom i poetom nie śniło, a ponieważ jak wielu
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/444
Ta strona została przepisana.
XXI. Ostatnia wieżyczka nonsensu.