żdy z czytających przyzwyczajony już był natrafiać na pewne szablony powieściowe, w których się formułuje zdarzenia. Wyłamać się z tych szablonów zupełnie, jest naturalnie rzeczą bardzo trudną, i ja też raczej zaznaczam u siebie to wyłamywanie się, jak, żebym go naprawdę dokonał. Bo i w „Pałubie“ jest dużo niewytrzebionych jeszcze ustępów poetycznych, które się uratowały z pierwszego manuskryptu np. opis obrazu w rozdziale „Gwiazda podziemia“, opis urągający rzeczywistości. A jednak wielu osobom będzie się on najbardziej podobał z całej „Pałuby“, znajdą się nawet tacy, co powiedzą (nawet mimo tej uwagi!), że tam się przebija rzeczywisty talent, który niestety autor sam sobie zepsuł, bawiąc się w jakieś doktryny.
Do rozdziału V.
Zwracam uwagę na to, jak w całym tym rozdziale objawia się działanie czynnika pałubicznego nie tylko w oporze, który stawia Strumieńskiemu jego własna dusza, ale i w oporze urządzeń technicznych na świecie: chce słyszeć głos Angeliki — słyszy głos ciotki, chce śnić o niej — śni o guwernerze, chce ją rysować — nie udaje mu się; zdaje się, że gdyby nawet chciał naprawdę zwaryować na temat pośmiertnej miłości, zawiódłby się także.
Str. 108. w. 25. ...było mu, jakby smutek wystąpił z brzegów...jakby woda zalewała krajobrazy jego duszy...
Podobnie i str. 90.: Strumieński znajduje w objawach przyrody niejako aprobatę swych zamiarów. Albo odbywa się w nim podejrzenie o związek, np. że skoro w przyrodzie zaszła zmiana żywiołowa, to i w duszy