bie dokładnie następstw takiej bieganiny. Ale może to jest tylko tzw. tężyzna, co? Ja nic przeciwko takiej tężyźnie nie mam, — ale to porozumienie między autorem a publicznością co do „miary artystycznej“ jest pozazdroszczenia godne. Pornografia kontuszowa, pornografia przy kufelku itd.
Str. 262. w. 8. ...Ale projekt budowy pałacu...
Tu np. naśladuję ton pamiętnikarskiego referatu o czemś, co piszącemu tak dokładnie rysuje się przed pamięcią, że zapomina na chwilę, iż słuchający właściwie o tym szczególe (o pałacu) nic jeszcze nie słyszał. Tej sztuczki używam zresztą tylko dla zillustrowania sprawy, poruszonej we wstępie do rozdz. X. str. 198.
Str. 277. w. 1. i nast.
Tak jest np. w powieści Kowerskiej pt. „Marzyciel“, w „Małce Schwarzenkopf“ Zapolskiej, gdzie małżeński stosunek Małki do Jojny jest całkiem pominięty — a byłby bardzo ciekawy. Nie odbieram zresztą autorom prawa, by niektóre przejścia w swych utworach, choćby nawet ważniejsze, tylko zaznaczali albo omijali; w niższych gatunkach twórczości jest to nawet konieczne. Wskazuję jednak na szkodę, jaka płynie dla prawdy przez wyrzucanie takich — pałubicznych wycinków życia, — i na obojętność czytelników i widzów wobec tego rodzaju zaniedbań. Ktoś powie, że takie rzeczy, o jakie mi chodzi, nie grają w życiu tak bardzo ważnej roli. Zgoda! — ale i to ustępowanie takich drobiazgów na drugi plan wobec czynników jeszcze bardziej żywiołowych, choć mniej pikantnych, odbywa się w inny sposób.