„fizyologiczne“ wytłómaczenie sprawki należące do tzw. „garderoby duszy“ (str. 196.: „preparat, który wychodzi przekonuje ich samych“). Możnaby także mówić o galwanoplastyce w umyśle.
Str. 313. w. 1. ...Komedya charakteru.
Najtrudniejsze miejsce w całej „Pałubie“. Pojęcie „komedyi charakteru“ tworzę jako tymczasowy schowek na pewne dość różnorodne objawy, których powstawanie niecałkiem jest mi jasne. Sprawa ta jest właściwie podobna do poruszonej na str. 241. sprawy instynktu samozachowawczego pewnych utworów mózgowych, tylko że tu idzie o wytwory najbardziej umiłowane, o najdroższe „skarby duszy“. Za komedyę charakteru uważam pewne typowe, stalsze zachcenie umysłu, aby rzeczy, zajścia i stosunki tak a tak pojmować. Zobaczymy to na przykładzie. Jakaś matka ma syna nicponia, ale wierząc (?) w jego dobre serce, daje mu pieniądze, ochrania jego łotrostwa itd., i nigdy nie da sobie wyperswadować, że syn jest nicponiem. Dlaczego? bo zapewne sama wie o tem, ale dla dobrobytu jej charakteru (nazywają to „słabostką“) jest potrzebne, by on był nicponiem a ona w to wierzyła i była wyzyskiwaną. — Filozof, który wierzy w swój system, autor, który chce wmówić w czytelnika, że przeprowadza to a to (autor „Pałuby“?). To jest ten rdzeń myśli, z którym człowiek jakiś czas tak się zżyje, że potem mimo podejrzeń, iż może się myli, nie chce się go pozbyć: za wiele trudu i bolu sprawiłoby rozpleść, rozmiękczyć ów rdzeń, czy guz. Tu należą jednak nie tylko stałe widoczne rdzenie, ale i sporadyczne wybryki, które każdy sam sobie niespodzianie płata w kompromisie ze sobą: jeżeli np. ktoś wbrew