to śledzi Acheronta Movebo, którego mój bohater ze zdziwieniem spotyka w podziemiu. Acheronta, widząc, że niema innej rady, postanawia teraz przekonać się, czy niebezpieczeństwo, o którem ostrzegają manometry, jest w istocie tak groźne. W tym celu zwołuje posiedzenie, na którem kółko odnoszące się do Maryi (to jest zamilczone w tekście) napełnia się krwią, wskutek czego Maryę skazują na śmierć. Wyrok wykonuje sama natura, tak jak natura zdradza Bractwu, gdzie grozi niebezpieczeństwo.
W końcu sprawa najważniejsza: Co ma oznaczać Wielki Dzwon? jaki ma cel Bractwo, skupione pod jego godłem? — Otóż wpierw trzeba wiedzieć, że moja nowella powstała z dwóch źródeł. Jedno fantastyczne, którego najważniejszym darem jest pomysł co do sposobu śnienia Maryi Dunin — bez dalszego znaczenia; drugie ideowe, które mnie zasilało dopiero podczas pisania a którego wpływ zaraz wyjaśnię. „Marya Dunin“ należy do tego okresu mego rozwoju intellektualnego, kiedy byłem pogrążony w atmosferze idei Ibsena i Nietzschego, którzy żądali od człowieka ostatecznej, jak najdalej idącej konsekwencyi jego ideałów. Tak na mnie działał np. „Brand“ Ibsena, którego potomkiem jest bohater mego wiersza pt. „Chrystus z Oberammergau“. Wiersz ten napisany 10 lat temu ma taką treść, że na passyjnem widowisku w Oberammergau nagle pewien człowiek wchodzi między aktorów i zamienia kłam przedstawienia w krwawy dramat na seryo: wtłacza sobie cierniowy wieniec w skroń i każe się przybić do krzyża prawdziwymi gwoździami, cel zaś tego czynu tak tłómaczy:
...Bo ja niebo wam tu nagnę.
Nie wejdę doń sam,