tach. Zaniechałem jednak i tej formy, widząc, że takiej mechanicznej równoległości nie możnaby przeprowadzić bez naciągania jużto faktów jużto objaśnień: wolałem uwagi zmieszać z tekstem i wogóle nie krępować niczem swego wykładu.
Ale plany i programy, powyżej skreślone, mimo rozbicia się, pozostawiły wszędzie swe ślady w „Pałubie“, która wskutek tego jest zlepkiem następujących warstw: 1.) fakta; 2.) zdania, teorye, jakie o tych faktach mają działające osoby; 3.) dyalektyka samych faktów, tj. różne inne możliwe sposoby pojmowania ich, których osoby działające nie uwzględniły, tudzież wnioski stąd wysnute; 4.) co ja jako autor sądzę o każdym z poprzednich trzech punktów; 5.) tło moich zapatrywań filozoficznych i estetycznych, bez którego nie można zrozumieć „Pałuby“ tak, jak ja chcę, żeby ją zrozumiano. Zarzucano mi już bowiem, — lub też przeczuwam takie zarzuty jak: że nie umiem rozwijać akcyi, że nie mam pojęcia, jak się pisze powieści, nie potrafię charakteryzować osób, nie mam stylu, piszę rozwlekle i sucho, nie mam poczucia przyrody, rozmachu, zmysłu architektonicznego itp. Otóż ponieważ myśli moje są mi naprawdę drogie, i nie mam ochoty, żeby je atakowano pociskami najprymitywniejszymi, przeto wysyłam je w świat zawczasu opancerzone, a nawet w broń zaczepną zbrojne. Krytyków zaś, powołanych i niepowołanych, przestrzegam z góry, żeby zanim mnie zaczną łaskawie pouczać, jak powinienem był „Pałubę“ napisać, wprzód zamietli własne podwórko, zbadawszy, czego im się wskutek rezultatów „Pałuby“ przeuczyć wypada.
Poniżej podaję jeszcze kilka nieuwzględnionych dotąd przeze mnie lub nie dość wyraźnie wytyczonych sta-
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/529
Ta strona została przepisana.