niegdyś przypadkiem na polowaniu, a wdowę po nim wziął do siebie za gospodynię. Piotr Włosek jest właśnie osobą, do której się niniejsze studyum przedewszystkiem odnosi. Chłopakiem tym zajął się stary Strumieński jużto dlatego, że trzeba było coś dobrego zrobić, jużto, aby jego roztargniony jedynak miał kolegę, któryby mu wbijał lepiej do głowy lekcye guwernerów i spełniał przy nim różne towarzyskie posługi.
Na dworze Strumieńskiego, który starzejąc się zdziwaczał, panowało zaniedbanie i niechlujstwo. Pomimo powracających od czasu do czasu podrygów wielkopańskich, obyczaje stawały się tam coraz bardziej prostymi i ludowymi, a zarówno potrawy jak i przekleństwa były niewybredne. Stary Strumieński i jego latorośl przeżuwali resztki świetnych tradycyi; więc kiedy np. młody pan Robert pchnął nogą w pierś Piotrusia, zdejmującego mu trzewiki, to mógł mieć przytem uczucie dumy, Piotruś zaś uczył się coraz częściej ukrywać swoje przekonania. Zdarzało się także, że Robert posyłał go w krzaki, gdzie Piotruś znajdował ptaszki, powieszone na sznurku; takie same ptaszki widywał, gdy, zbudziwszy się rano, z rozkazu Roberta otwierał okno.
Zresztą był Piotruś dzieckiem cierpliwem, pilnem i pobożnem. Włoskowie przeznaczyli go na księdza, co w ich mniemaniu było wysoką karyerą. Chodził też Piotruś do oddalonej o milę większej wsi posługiwać do mszy pewnemu księdzu, który go dawniej parę razy ocalił przed kijem ojca. Ów ksiądz, ceremoniał kościelny, cisze porannych mszy, — wywierały wielkie wrażenie na małym ministrancie. Kiedy Robert zaczął mu tych wycieczek zazdrościć, wpadli na pomysł bawić się razem w księdza; zabawy te odbywały się w ogrodowej kaplicy (M), opustoszałej lecz pełnej jeszcze świętych obrazów
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/59
Ta strona została przepisana.