mieńskiego o wyższości ducha nad ciałem. Że w owym czasie ludzie przeciętnej intelligencyi tkwili w grubym dualizmie, o tembym wspominać nie potrzebował, bo i teraz nie jest o wiele lepiej. Idealizm i realizm, względnie materyalizm — tymi terminami szastano nie w ich naukowem, ale w popularnem znaczeniu. — Swego czasu, studyując razem z kolegami dzieła naszych najwybitniejszych poetów, wdawał się też Piotr Strumieński w kombinacye historyozoficzne i narodowe, i inne tym podobne płytkie głębokości[1]. Dalej wymienię zakres idei szlacheckich: dumę z tego, że się posiada ziemię, jest się obywatelem, ma się dwór, psy, konie, polowania i porządne tradycye, swoje zaintabulowane w księgach krajobrazy i swój lud. Ale Strumieński oddalał od siebie te upodobania, których zarodki zasiały się w nim jeszcze za czasów obcowania z Robertem, — czynił to z pewnym kryjomym żalem, gdyż właśnie one przypadały mu do temperamentu, dawały mu poczucie prostoty, porządku, pewności siebie. Skoro go jednak uważano za intruza, to był za cierpkim, by przywiązywać wagę i do nieurzędowych przywilejów swego nowego stanu. Podniesiony z jednej sfery, wypchnięty własną i cudzą wolą z drugiej, zawisł niejako w powietrzu między jedną a drugą, a wskutek tego przyciągnęły go sposoby życia, przy których niema mowy o „sferach“, czyli mówiąc krótko a źle[2]: „wykoleił się“.
Bardzo wiele takich i innych zawiązków myślenia przejął Piotr od Roberta — Robert wogóle rzucił pewien osobliwy cień na urobienie się jego charakteru. Możnaby w tem widzieć naśladownictwo, upodobnienie się, możnaby jednak przypisać to raczej długoletniemu przystosowywaniu się do siebie obu przyjaciół, które się nie obeszło bez tych cichych walk, które nie mają swego
- ↑ Tu muszę popełnić herezyę i przyznać się, że mam na myśli takie „idee“, jakie są w „Irydionie“ lub „Królu Duchu“, — szerokie historyozoficzne lub kosmiczne kombinacye. Zwłaszcza idzie mi o ideę palingenezy.
Idea ta imponuje ludziom jedynie dlatego, że połączone są z nią dalekonośne, monstrualne obrazy: jak dusze wędrują z ciał w ciała, i to się dzieje przez miliony wieków — strach! Uwielbiacze tego rodzaju idei, działających bardziej fantastyczną atmosferą niż sensem, wydają mi się podobnymi do tego chłopa galicyjskiego,który otrzymawszy telegram z Ameryki zwaryował na myśl, że ten telegram przeszedł tak prędko tyle setek mil. - ↑ To mówię po części pro domo mea. Jeżeli się chce coś rzetelnie określić, trzeba wprzód usunąć cały szereg niewłaściwych określeń i pojmowań, — czyli mówiąc obrazowo: im głębiej się kopie, tem większy powstaje nasyp.