drugiego i pilnowało jej, a wzajemność miała charakter podstępu i wyłudzania: sekret, który w historyi każdej miłości odgrywa wielką rolę. — Żeby nie pozostawiać czytelnika w wątpliwości co do owej „reszty“, której sobie Strumieński nie mógł (?) uświadomić, powiem już teraz sam, o co tu mniej więcej chodziło. Oto np. zauważał jej kłamstwa (pociąg do kłamstwa łączył się u niej z pociągiem do plagiowania) i nie umiał sobie zdać sprawy, jak i po co robi to kobieta tak intelligentna. Po drugie: on chciał brać pomysły i marzenia na seryo[1], lecz nie miał z jej strony pomocy, widział z niezadowoleniem, że ona nie chce udawać wiary w te projekta cudackie i traktuje je tylko jako fantazyę. Mogła tu grać rolę także różnica wieku. Wreszcie on — pod pozorem platonizowania zmysłowości — stawał się czasem nienasyconym i za swobodnym, i miał Angelice za złe, gdy mu dawała do zrozumienia, że w takiej miłości ginie jej godność czysto ludzka, i gdy mówiła, że ona musi stać na straży świeżości miłosnego czaru. — Jeszcze raz powtarzam, że tych różnic Strumieński nie analizował, przeciwnie między obojgiem panowała „cudowna harmonia myśli“, mieli nawet wspólny język frazesów. „Harmonia“ — już w tej eufemistycznej nazwie mieściło się zaznaczenie niezgodności, a więc dysharmonii, co zaś do wspólnego języka, to rzeczywiście nazwy były wspólne, ale każde łączyło z niemi nieco inne wyobrażenia i nadzieje, a czasami używali swoich teoryi erotycznych na polemikę o rzeczy błahe ale konkretne.
Są jednak już w Wilczy. Tu stosownie do przewidywań Angeliki i Strumieńskiego miłość ich nabrała nowej siły, uzyskała odrębny koloryt. Zdawało się im, że są w jakiejś świątyni wśród lasu, pełnego dzikich ludzi i zwierząt. Takie zabarwienie ich stosunku wywo-
- ↑ Właściwie i on nie, lecz szło o stopień udawania, — przejmowania się, by mieć przyjemność z tych auto-suggestyi.