Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/85

Ta strona została przepisana.

dumnie nazywała przeciętnemi i tak nienawidziła, jak one ją.
Niepokój Angeliki nasycał się z pewnego źródła, które przed jej poznaniem się ze Strumieńskim biło bardzo wysoko, a potem schowało się, lecz nie wysychało. Oto wówczas, kiedy jej ciało i — o ile możności — myśli były „czyste“, uprawiała ona fanatycznie kult własnego ciała, własnej piękności i dziewiczej dumy, dla której miłość mężczyzny byłaby największą hańbą. Jak wiadomo, przyczyną takich ostateczności u niej był pewien szczególik fizyologiczny. Wtedyto obdarzono ją nawpół szyderczym przydomkiem „niepokalanej Artemidy“, wtedy próbowała nawet założyć „klub Amazonek“, złożony z pięknych tylko i mądrych dziewic, lecz klub ten nie wszedł nigdy w życie, i wskutek szykan, i wskutek tego, że sama inicyatorka wnet straciła kontenans. Ale wspomnienia z tej kryształowej epoki życia, złączonej nadto jak najściślej z pierwszym rozkwitem jej talentu, odżyły teraz w Angelice, kiedy widziała swoje ciało, pozbawione pięknych kształtów, pomarszczoną (w lustrze imaginacyi) twarz, i czuła zanik weny artystycznej W takich chwilach ogarniał ją żal do Strumieńskiego za to, że wyrwał ją z jej poprzedniego „anormalnego“ stanu. Czuła bezsensowność i niesprawiedliwość tego żalu, a jednak nie mogła mu się oprzeć, zwłaszcza wtedy, gdy rozpoczynające się przypadłości fizyologiczne coraz bliżej nasuwały jej myśli o strasznych cierpieniach i o możliwej śmierci. Z drugiej zaś strony wiedziała, że stan jej ma być dla niej „błogosławionym“, że powinna odczuwać radość i szczęście, gdy tymczasem ona odczuwała tylko grozę przed procesem, odbywającym się we wnętrzu jej ciała, jakby się z nią miało stać coś innego jak z innemi kobietami. Pochodziło to stąd, że