Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/88

Ta strona została przepisana.

miłości, a jej duch, wyzwolony z ciała, wejdzie w blaski powracającego dziewictwa.
Tymczasem, leżąc w łóżku, bawiła się kędzierzawymi włosami klęczącego przy niej Strumieńskiego i opowiadała mu, jak to on po jej zgonie pojmie młodziutką żonę i będzie razem z nią obmawiać Gelę. Chciał protestować, zaklinać się, że jej zgonu nie przeżyje, lecz zamknęła mu usta pytaniem: A któż będzie żył dla dziecka? Skoro zaś on z nierozważną pochopnością zawołał, że w takim razie i dziecko musi być poświęcone, odważyła się Angelika poruszyć delikatną kwestyę: Czy też nie ma jej za złe, że ona przemyśliwa o śmierci, zamiast tchnąć radosną pewnością, że żyć będzie, aby wychować dziecko? Czy uważa to za nienaturalne? — Strumieński się zdumiał, nie zauważył bowiem dotychczas w zachowaniu się Angeliki nic nienaturalnego; lecz to jej pytanie trąciło w nim — a raczej uodważniło — pewną ukrytą sferę uczuć. Dusze ich zbliżyły się wówczas do siebie, jak nigdy jeszcze. W oczekiwaniu blizkich zajść tragicznych, pogrążyli się oboje w ciemną atmosferę coraz dalszych wynurzań, a potem dziwnych projektów i umów. Powiedzieli sobie i to, że teraz właściwie kwestya śmierci przez miłość stała się bardzo aktualną, ale że plan jej pierwotny nie da się w tych warunkach wykonać, uradzili więc zmienić go tak, że Strumieński miał jeszcze pozostać przy życiu. Były to bardziej marzenia niż postanowienia, a wyrafinowana niebiańskość tych marzeń miała w sobie liczne źródła nowych upojeń. Pod wpływem takich rozmów, ufając nadto w moc swojego odrębnego planu — o którym nic Strumieńskiemu nie mówiła, — Angelika niecierpliwie oczekiwała śmierci. Wyobrażała sobie, że znika ze świata jak gwiazda spadająca, ciągnąc za sobą