Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/89

Ta strona została przepisana.

długą smugę świetlistą — i że ten fenomen przyrody wśród nocy ogólnej dostrzega tylko jeden człowiek, on.
Lecz stało się inaczej. W czasie chwilowej nieobecności Strumieńskiego w Wilczy nastąpiło przedwczesne rozwiązanie Angeliki. Dziecko umarło natychmiast, matka została przy życiu. Byłoby ją można nazwać ocaloną, gdyby połóg nie wywołał w niej lekkiego zaburzenia umysłowego, podsyconego rozdrażnieniem wskutek śmierci dziecka i doznanego zawodu co do siebie samej. Jej instynkt samozachowawczy, narażony ciągle na próby i gnębiony przez nią samą, utracił wreszcie wszelką sprężystość.
Czy to była komedya, czy tragedya, co się teraz w niej działo, tego sobie Strumieński nigdy potem wytłómaczyć nie zdołał. Angelika stała się względem niego zimną i odpychającą, jakby zapomniała, że on jest i był jej mężem, gardziła również malarstwem, natomiast śpiewała całymi dniami włoskie pieśni, uroiwszy sobie, że jest znakomitą śpiewaczką[1]. Ze strachem obserwował Strumieński ten rozwój „nieznanego“. Działy się rzeczy, które przedtem wcale nie wchodziły w rachubę. Aby to jakoś zmienić, postanowił wywieźć żonę do Szwajcaryi, skoro jej się tylko polepszy. Lecz ona, uprzedzając ten zamiar, pewnej nocy wyszła przez salon na ogród i wskoczyła do studni. Strumieński wkrótce spostrzegł jej nieobecność w domu, wybiegł za nią i tknięty przeczuciem, zwołał ludzi, poczem ją z wody wydobyto. Próby cucenia okazały się daremnemi.

Na piersiach jej, nie podnoszących się już oddechem, pod zmoczoną koszulą znalazł potem Strumieński list do siebie. Część jego była nieczytelna, bo

  1. Pomysł powyższy został przy końcu r. z. niejako potwierdzony przez rzeczywisty fakt: oto węgierski malarz, Aleksander Ipoly, wpadł w obłąkanie, uroiwszy sobie, że jest słynnym kompozytorem oper (umarł w grudniu w okropnej nędzy). Przykład ten, któremu podobnych zapewne dużo zna psychiatrya, świadczy dobitnie o istnieniu pewnego rodzaju mechanicznych urządzeń w mózgu: jakby poczucie sławności i ambicyi wypadłszy z jednego kompleksu podłożyło się, zamieszkało przez pomyłkę w kompleksie wiadomości z innej dziedziny artystycznej. Swoją drogą niemiłą jest ta możliwość zwaryowania nie na swoim gruncie; np. jeżeli autor „Pałuby“ zwaryuje, to kto wie, czy, zamiast otworzyć sklep z punktami wstydliwymi, fałszywymi, płaszczykami duszy itp. towarami pałubicznymi, — nie będzie pysznym ze skomponowania „Ptasznika z Tyrolu“, albo nie ogłosi się genialnym ekonomistą lub mówcą parlamentarnym.