Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/95

Ta strona została przepisana.

być jedna chwila zapomnienia, suggestyi — a czyżby miał tego żałować?
W ten sposób stanął wnet po raz pierwszy oko w oko ze sfinksową tajemnicą smutku, która z zimną surowością przedkładała mu jedyną szczerą konsekwencyę. Zadrżał, wytłómaczył się życzeniami listu Angeliki i umowami z nią — zresztą wtenczas jeszcze nie umiał (czy tylko nie chciał?) siebie analizować. Wkrótce potem wydał rozkaz, aby zasypano studnię, lecz wnet cofnął go, kazał ją tylko zakryć, lecz i to cofnął. Byłże to żal za pamiątką? czy jej uszanowanie? czy instynkt samozachowawczy bolu, który stara się nie tracić zewnętrznych bodźców?
Jednak, aby nie bawić już więcej w tych miejscach, które jego myślenie terroryzowały, przeniósł swoje mieszkanie do lasu, do leśniczówki, tam, gdzie spędził swoje dziecięctwo. Z dawnej jego rodziny żyła tylko stara ciotka, która tu jego wygód doglądała. Mieszkając w lesie, odciął się niemal zupełnie od wszystkiego. Czasem tylko wydawał jakieś rozkazy w sprawach gospodarstwa, które zresztą zdał na rządcę, nie troszcząc się o to, że może będzie oszukiwany. Wydawało ma się nieszlachetnem zajmować się teraz rzeczami tak marnemi; mimo to często nie mógł się oprzeć chętce kontrolowania czynności owego rządcy, a w jakiś czas potem objął jeszcze więcej dawnych swoich czynności, jużto dlatego, że instynktowo szukał w nich zapomnienia, jużto ponieważ niezajmowanie się niczem wymagało zbytniego wysiłku woli i nie pozwalało koncentrować całego nawału ponurych myśli w pewnych odstępach czasu (wyrachowanie uczucia). Nie czytał ani gazet ani książek, nigdzie nie wyjeżdżał i o ile możności do nikogo nie mówił.