Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

spodziewanym i sensacyjnym hukiem, jakby były z ołowiu. Przybyli, krzątający się około zapłacenia posługaczy, wzdrygnęli się na chwilę i spojrzeli w tę stronę. Nie zauważywszy jednak potem nic szczególnego, przystąpili do dalszego urządzania się w przedziale.
Gdy pociąg ruszył, niebawem cały przedział został futrami niby wytapetowany. Zamiast czapie nasadzili młodzieńcy na głowy sportowe kaszkiety, wyjęli z walizek termofory i flaszki z wódką, Mercure de France i parę humorystycznych czasopism polskich. Zajadając i popijając, pykając z krótkich fajeczek, rozmawiali o polowaniu, z którego właśnie wracali.
Człowiek z hałaśliwemi butami zapalił sobie tymczasem cygaro. Stercząc z malutkich ust, uwydatniało ono komicznie owal jego twarzy, pozbawionej zupełnie zarostu, podczas gdy w ustach promieniami nieprzyzwoicie zbiegały się pokarbowane fałdy warg. Obojętny na rozmowę współpasażerów, oparł głowę na jednem z ich wykwintnych futer i niebawem zachrapał, skrzypiąc przy tem jak miech. Z otwartych ust wypadło mu zgasłe cygaro, owisła dolna warga odsłaniała nader liczne białe zęby.
— Patrzcie, patrzcie, coś mu wisi z gęby! — zauważył jeden z młodych ludzi.
— Kawałek czerwonej nitki! Suchotnik, czy Bóg wie co! Panie, panie, usuń no się pan od mojego futra!
„Bóg wie co“ odsunął się i skłonił głowę na drugą stronę. Prawą nogę wyciągnął przytem na siedzenie przed sobą i przygniótł je niemiłosiernie. Współpasażerowie obserwowali przez chwilę jego nieforemny but, lecz nie rozczulając się tem zbytnio, wnet wrócili do swojej rozmowy.
— Gdyby nie twoja starka, Jules, byłbym musiał użyć innego środka na rozgrzewkę — rzekł najstarszy,