Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

lecz na słońce, przysłaniając sobie dłońmi czoła, aby lepiej widzieć jego ostatnie, pełne mocy i tęsknoty blaski.
Karzeł trzasną jeszcze raz z bicza i wjechali w ziemię, a podwoje żelazne zawarły sie za nimi. Przepadli w głębi.
Byłże to tunel, czy lawa gęsta? Kamień zdawał się rozsuwalnym jak powietrze.
Było to państwo nocy, państwo nieruchomości, a jednak nieruchomość jakby się za nimi wdał posuwała.
W tej chwili karzeł odwrócił głowę, otworzył usta, a podróżny usłyszał w głębi swej duszy głos ogromny, odbity echem skał tysiąca:
— Ja jestem Bogiem!..