Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

tam doprowadzić ich siłę zapomocą przewodów. W chwili wystrzału elektrycznego, cała ta energja miała się przenieść w żyły pocisku i odtąd już tylko jemu służyć.
Projekt ten zrazu nie został przyjęty oficjalnie, lecz zapalił swoją fantastycznością tyle serc i głów, że pod naciskiem opinji publicznej, którą od tej pory zawładło stronnictwo romantyczne, — rządy ustąpiły. Niesłychany entuzjazm ogarnął wszystkich na wieść, że projekt ma być wykonany. Każdy śpieszył, aby dorzucić choćby najmniejszą jednostkę siły do wielkiego dzieła: arystokraci, damy, królowie, starcy i dzieci śpieszyli do korb od małych akumulatorów, aby przelać przez nie część i swojej siły dla zbawczego pocisku, który już się robił na oczach wszystkich, a któremu nadano imię „Nadzieja“.
Ale teraz równocześnie z przygotowaniami do podróży powstało pytanie, kto mianowicie i co ma być przewiezione. „Nadzieja“ nie zawierała dużo miejsca, należało być oszczędnym i wybrednym.
Było przecież jasnem i z obliczeń wynikało, że na drugie takie przedsięwzięcie wyczerpana energja ziemi nie rychło się zdobędzie. Wybór osób i przedmiotów, które się mają dostać na Wenus, był tedy ogromnie odpowiedzialny, tem bardziej, że wybór ten mógł także ujemnie lub dodatnio oddziałać na ukształtowanie się losów tego rodu ludzkiego, który miał się zainstalować w nowym ulu kosmicznym. Ta kwestja zaczęła dominować nad wszystkiemi innemi, gdyż każdy czuł prawo i obowiązek głos w niej zabrać. Wszczęły się spory i dyskusje nieskończone. Rozstrząsano rzecz na kongresach, urządzano plebiscyty. Zgodzono się na to, że wszystkie dotychczasowe wynalazki w modelach i opisach mają być w pocisku umieszczone, międzynarodowa komisja ułożyła historję ziemi, ale największe zatargi wy-