Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Akademik zrazu rozśmiał się, a potem spojrzał na mnie zaskoczony. Ale odkrycie moje wywarło największe wrażenie na innym jegomościu, który, jak się zdaje, był kolejarzem, bo już przedtem zdradził nam wiele sekretów tego departamentu. Dogryzał on właśnie gruszkę i trzymając jeszcze jej ogonek w ustach, śpieszył zsolidaryzować się ze mną:
— W ministerstwie kolei książka ta jest znana. Była kilka razy przedmiotem dyskusji na posiedzeniach rady kolejowej. Nad autorem rozciągnięto tajną opiekę jako nad człowiekiem niebezpiecznym. Wiem z bardzo dobrego źródła, że autor przez osoby trzecie proponował ministrowi Bartlowi sprzedanie sekretu numerów jakichś dwóch wagonów...
— Wagonu śmiechu i wagonu odmładzającego z serji „Ślepego toru“ — pomogłem.
— Tak jest. I żądał wysokich tantjem od eksploatacji tych osobliwości. Minister powiedział: „Niech mi się ten szantażysta już tu więcej nie pokazuje“. Jest tam też jakaś nowela czy wiersz, z którego podobno widać, że to bolszewik, namawiający kolejarzy do sabotażu... Jakiś robotnik kolejowy ustawia szyny tak, aby nastąpiła katastrofa...
— „Smoluch“ — objaśniłem.
Akademik był przygniecony tylu argumentami. Wymienienie słowa „bolszewik“ podziałało rozmaicie na moich współpasażerów. Rejent, który wziął był książkę do ręki i obracał leniwie jej kartki, teraz odrzucił ją, jakby to była bomba z dynamitem; natomiast jakiś człowiek, siedzący w kącie wagonu, drgnął i nachylił się naprzód, nadsłuchując. Miał on z sobą wspaniały pled, który trzymał na ręku w sposób, jakiego używają nożowcy lub złodzieje kieszonkowi, gdy chcą się dobierać do mieszków