że rujnuje swemi metodami rewolucję, którą przy innych metodach mógłby ukształtować pomyślnie.
Dlatego też trzeba było zniszczyć mieńszewików w Rosji i w Gruzji w sposób najbrutalniejszy i najokrutniejszy i spotwarzać ich przed proletarjatem międzynarodowym jako kontrrewolucjonistów.
Naturalnie, że kłamstwo jako środek walki, politycznej wprawia czasami kłamców w przykry kłopot. Tak opowiadano mi o Briańsku, że tam za czasów denikinowskich pojawili się bolszewicy dla werbowania ludzi do czerwonej armji. Tak jak to czynią wszędzie, i tam opowiadali robotnikom, że mieńszewicy łączą się z denikińcami. W ten sposób starano się zabić dwie muchy za jednem uderzeniem: Denikina i mieńszewików. Jednakże robotnicy stali na stanowisku mieńszewickiem i oświadczyli, że jeśli mieńszewicy stoją po stronie Denikina, to ten ostatni zapewne jest nielada chwatem. Wobec tego przeciwstawili się bolszewickiej rekrutacji.
Dopiero gdy mieńszewicy wystąpili i jęli dowodzić, że bolszewicy kłamali i że walka z Denikinem jest obowiązkiem każdego mieńszewika, rekrutacja się udała. Żołnierze mieńszewiccy w armji czerwonej należeli do najlepszych w antydenikinowskiej kampanji. Wie o tem najlepiej sam Trocki.
Nie przestaje jednak denuncjować mieńszewików jako sojuszników Kołczaka i Denikina. Czyni to na str. 46 swojej broszury, która roi się od podobnych pogwałceń prawdy.