Mimo to miałby był „marksizm“ zdemaskować demokrację jako „mechanizm ruchowy burżuazji“ ; tęsamą demokrację, o którą proletarjat walczył z burżuazją, począwszy od ruchu Czartystów angielskich i rewolucji lutowej paryskich robotników w r. 1848. aż po walki o prawo wyborcze stoczone w ostatnich dziesięcioleciach w Belgji, Austrji i Prusiech.
Trocki przyznaje, że „burżuazyjno-demokratyczne państwo tworzy korzystniejsze warunki dla rozwoju klasy pracującej, aniżeli absolutyzm“ Dodaje jednak:
- „Ale ono (państwo dem.), zacieśnia też ten rozwój w granicach lojalności burżuazyjnej, gromadząc i utwierdzając sztucznie w wyższych warstwach proletarjatu oportunistyczne nawyczki i legalistyczne przesądy. Okazało się, że szkoła demokracji zawiodła zupełnie w chwili, gdy zagrażała katastrofa wojny i nie potrafiła pobudzić niemieckiego proletarjatu do rewolucji. Na to trzeba było dopiero barbarzyńskiej szkoły wojny, socjalimperjalistycznych nadzieji i bezprzykładnej klęski!
- Kto po tych wypadkach, które w całym świecie, nie wyłączając nawet Erfurckiego programu, wywołały tyle zmian, przychodzi jeszcze z komunałami na temat wychowawczego znaczenia parlamentaryzmu demokratycznego dla proletarjatu, ten popadł chyba w okres dzieciństwa politycznego. Na tem właśnie polega nieszczęście Kautskiego“ (str. 17, 18).
A ja biedny, zdziecinniały człowiek, muszę przyznać, że na swoje nieszczęście nie mogę dopatrzyć się słuszności w argumentach Trockiego. Utrzymuję, że demokracja, jako forma państwowa, nieodzowna jest dla rozwinięcia w proletarjacie siły i zdolności do wyzwolenia. To miałoby być nieprawdą, natomiast demokracja pono usypia i osłabia energję proletarjatu. Z twierdzeniem takiem wystąpili przeciw Marksowi anarchiści bakuninowscy już pół wieku temu. W czemże pogląd ich zyskał od tego czasu na słuszności?
Energia wałki klasowej w danym czasie nie zależy od ustroju państwowego, lecz od napięcia przeciwieństw klasowych, zawisłych w istocie rzeczy nie od politycznych, lecz od ekonomicznych stosunków. Dość spojrzeć w chwili bieżącej na Anglję a w całej jaskrawości stanie przed nami śmieszność twierdzenia, że demokracja usypia proletarjat. Prawdą jest, że niemiecki proletarjat nie odpowiedział na groźbę katastrofy wojennej rewolucją, ale też nie twierdziliśmy nigdy, że demokracja zapewnia wybuch rewolucji proletariackiej właśnie w tej chwili, która wydaje się nam najbardziej pożądaną.
W zestawieniu z demokracją „barbarzyńska szkoła wojny“ wydaje się Trockiemu lepszą wychowawczynią proletarjatu. Ale wojna ma niestety dwa zgoła odmienne oblicza