Z tych dwóch argumentów jeden wyklucza drugi. Mimo to frazeologja komunistyczna wypowiada je częstokroć jednym tchem, aby umniejszyć wartość demokracji. Poważnie zaś można traktować tylko drugi argument, który jest raczej uznaniem znaczenia demokracji dla proletarjatu i jej niebezpieczeństwa dla kapitału.
Liczyliśmy się zawsze z możliwością, że klasa panująca zechce znieść demokrację, gdy stanie się ona dla niej niewygodna, lub nawet zagrażać pocznie poważnie jej bytowi. Lecz nie upatrywaliśmy w tem bynajmniej przyczyny lekceważenia demokracji; przeciwnie, widzieliśmy w tem powód do bronienia jej wszelkiemi środkami. Uważaliśmy też za możliwe, że z walki o demokrację wyniknie decydująca walka o władzę w państwie. Toteż szukaliśmy środków celem skutecznego zmierzenia się z klasami panującemi, gdyby gwałtem chciały usunąć demokrację. Widzieliśmy oczywiście także, że demokracji nie da się obronić przed brutalnym gwałtem jedynie kartką wyborczą.
Im silniejszą stawała się socjalna demokracja w demokracji i dzięki niej nawet przy dość niedostatecznej swobodzie, tem usilniej zajmowała nas kwestja środków obrony demokracji.
Było to jedno z najważniejszych naszych zagadnień, przez z górą dziewięć lat przed wojną. Środek ten upatrywaliśmy nie w zbrojnem powstaniu, lecz w strajku masowym. Ale uważaliśmy go za skuteczny tylko tam, gdzie chwytano się go w walce z rządem, który zamierzał pogwałcić demokrację.
Nonsensem było w oczach naszych użyć go dla utrącenia rządu, który opierał się na wyraźnej większości ludności. Gdyby się chciało z pomocą strejku masowego obalić większość włościańską w kraju agrarnym, chybionoby celu.
Specyficzne bowiem środki proletarjatu nadają się wprawdzie do obrony demokracji — ale nie do jej pogwałcenia.
Do przekonania tego doszliśmy już przed wojną i dzisiaj jeszcze uważamy je za słuszne. Zdaje nam się natomiast, że pomimo chwilowych nawrotów, demokracja na mocniejszych stoi podstawach, niżeśmy to dawniej przypuszczali.
W państwach, gdzie proletarjat zdobył powszechne prawo wyborcze, nikomu nawet na myśl nie przyszło prawo to odbierać.
W Rzeszy niemieckiej Bismarck w walce z mieszczaństwem dał je ludowi jako broń. Spostrzegłszy, że się przeli-
Strona:Karol Kautski - Od demokracji do niewolnictwa państwowego.djvu/41
Ta strona została przepisana.