Ale już w Niemczech zawodził ten szablon. Tam włościanie są reakcyjni a nie rewolucyjni, klasy zaś mieszczańskie o wiele silniejsze i bardziej do walki gotowe niż w Rosji. Wszyscy oni zaopatrzyli się w broń po rozbiciu się armji, podobnie jak uczyniło to wielu robotników. A to, co pozostało jeszcze z resztek armji nie oddało się, jak w Rosji, na usługi bolszewików (spartakistów czy komunistów), lecz ich przeciwników.
W tych warunkach było oczywiście bardzo dobrze, że robotnicy zatrzymali broń w swem ręku i nie stanęli wobec nieprzyjaciela bezbronni. Gdyby ją byli zachowali, aby odeprzeć gwałtowny zamach, podjęty z myślą obalenia republiki, to byłoby to w zupełnym porządku.
Ale niemieccy komuniści wbili sobie do głowy, że lepiej jest w przeciwieństwie do demokracji, jako mniejszość użyć swej broni w drobnych, lokalnych „putschach“, które skończyły się nietylko rozbiciem tychże, lecz także rozbrojeniem klasy robotniczej. Niemieccy komuniści w praktyce nie osiągnęli nic innego jak tylko rozbrojenie rewolucjonistów a uzbrojenie kotrrewolucjonistów. Jeśli kontrrewolucjoniści tracą teraz broń, to należy zasługę tego przypisać entencie, a nie taktyce niemieckich uczniów Trockiego.
Nie w apelu do broni ale w utrzymaniu demokracji spoczywa najżywotniejsza nadzieja niemieckiego proletariatu. A w wyższym jeszcze stopniu odnosi się to do państw zwycięskich.
Sądzę, że wszystko to wystarcza, aby dowieść, że moja obrona demokracji nie jest „nędzną utopią“, jak wyraża się Trocki (str. 24) ani też „grzechem metafizycznym“, nie sentymentalną chimerą obcego rzeczywistości życiowej ideologa, lecz rezultatem badań realnego rozwoju historycznego i rzeczywistych warunków proletarjackiej walki klasowej, a zatem wynikiem bardzo „materjalistycznej djalektyki“.
Z drugiej strony chętnie przyznaję, że w pogardzie Trockiego dla demokracji nie dopatruję się ani śladu prawa naturalnego lub prawa wogóle, ani śladu kantowskiej lub jakiejkolwiek innej etyki; ani też najmniejszego śladu myśli marksowskiej, lecz jedynie i wyłącznie widzę w niej potrzebę utrzymania się za wszelką cenę przy władzy, którą partja jego potrafiła zdobyć dzięki korzystnemu dla niej zbiegowi okoliczności. I to jest rodzaj materjalizmu; ale nie takiego, do którego przyszłość należy.
Strona:Karol Kautski - Od demokracji do niewolnictwa państwowego.djvu/45
Ta strona została przepisana.