zobaczył na ławeczce pod kasztanami jakąś pannę czarno ubraną i ta zawołała na niego po imieniu:
— Panie Władysławie! jakże się tam ma siostra?
On się wtedy zbliżył i dopiero poznał przyjaciółkę swojej siostry, która właśnie była bardzo chora. I powiada, że siostra jest bardzo chora i że nic jej nie jest lepiej. Ona na to mówi:
— To ja ją pójdę odwiedzić.
I wstała z ławki i poszła z tym studentem. A w drodze się go pyta:
— Macie tam państwo psa?
A on mówi:
— Przecież pani wie, bo pani chodziła do nas, że nie mamy psa.
— A prawda! prawda!
Gdy przyszli do domu, ona przywitała się z matką, ani się o chorą nie spytała, gdzie leży, jak jej jest? — matka się obróciła, a tej już niema. Znikła jak kamfora. Szukali jej w pokoju chorej i wszędzie — nie znaleźli. Pytali sie chorej, czy tu teraz nie była jej przyjaciółka, ale ta powiada, że nie... i zdziwiła się bardzo. Wszystkich to przeraziło, zaczęli się pytać syna, jakim sposobem ona się tu wzięła, gdzie ją spotkał — jak i co?.. On powiedział, jak było, gdzie ją spotkał i jak ona się go pytała, czy niema psa w domu, i że on jej powiedział, że niema. A ona mu na to odpowiedziała:
— Ano to pójdę Marynię odwiedzić.
„No i przyszła ze mną!“
Za chwilę Marynia chora zaczęła życie kończyć. Wszyscy zaczęli narzekać na jej brata, że przyprowadził śmierć po swoją siostrę.
— Żebyś był powiedział, że jest pies w domu, toby była jeszcze Marynia żyła! Coś ty narobił! coś ty narobił!“
Dwie dziewuchy w Czarnej Wsi widziały śmierć w kształcie mglistego słupa.
„Siedziałyśmy przy oknie z Józią na Czarnej Wsi. Patrzymy, a tu przez okopy leci prędziutko taki słup mglisty i okropnie wysoki, tylkośmy nogi widziały bielutkie bose. Wyglądało to tak, jak kobiéta — ręce to miało wyciągnięte przed siebie, takie długie jak kije, i rozszerzone palce, a od rąk na dół ku ziemi szła mgła. Za chwilke patrzymy, a za tym słupem leci pies i okropnie szczeka. I to wpadło do jednego domu na
Strona:Karol Mátyás - Śmierć w wyobraźni i ustach gminu.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.