„Jeden Szwab na krakowskim cmętarzu rozmawiał ze śmiercią. W Zaduszny dzień poszedł na grób swojéj żony, ale sie przódy dobrze upił. Usiadł sobie na grobie żony i dumał. Nagle podniósł głowę i pokazując na poblizką mogiłę, na któréj rosła płacząca brzózka, zaczął mówić:
— Kostuś! tyś Polka, ja Szwab, to mie jeszcze nie bierz! bo po mnie przyjdzie Szwabka, a ja chce jeszcze żyć i modlić sie za swoją żoną serdecznie do Boga... O!... o!... widzicie ją! widzicie ją! w jedwabnéj sukni z ogonem... ucieka... tu, tu, tu... o! już tam!..”
Ale nikt z otaczających nic nie widział, śmiano się więc z pijaka, któremu śmierć się „zwidziała.“[1]
Są tacy, co powiadają, że śmierć mieszka u wrót czyśćca Jak kto umrze, to go śmierć prowadzi do czyśćca Jeżeli zaś ma umrzeć taki człowiek, który po śmierci ma iść do piekła, to go śmierć tylko zadusi, utnie mu głowę kosą[2], i tak go zostawi, aż djabeł przyjdzie i weźmie go sobie[1].
Choroba, to pierwszy, jak mówi powiastka, a w rzeczywistości często pierwszy i ostatni poseł śmierci. Do łoża złożonego chorobą człowieka zbliża się śmierć powoli, cicho, uroczyście... Chory ją widzi, drży z bojaźni, albo ze spokojem w nią patrzy. Gdzie stanie ta straszna postać? czy u nóg, czy u głowy chorego?...
„Jak śmierć stoi w nogak, to chory wyzdrowieje, a jak w głowak, to umrze,“ powiadają Zabrzeziacy[3].
Inaczej sądzą w Krakowskim. „Jak ktoś kona i nie może
- ↑ 1,0 1,1 Czarna Wieś.
- ↑ Dziewuchy w Sosnowicach (pod Kalwarją Zebrzydowską) coś sobie opowiadały: z rozmowy ich dosłyszałem słowa Kasi Chrostkówny:
— Jak nogi zimne, to juz Baśka (śmierć) przychodzi, kosą wywijá...
— Cóż to, śmierć ma kosę? — spytałem umyślnie.
— Przecie ją nawet na obrazach z kosą malują. Jak przydzie po kogo, to mu kosą łeb utnie.
A ja na to:
— A przecież żaden umarły nie ma głowy uciętej.
— Choć on ta ni má, ale mu zawse spádá — odpowiedziała dowcipnie dziewucha. - ↑ Powszechne mniemanie.