rośnie taki páciorek cyrwony, to przestrzegają, zeby tego nie rusać, jino ten sám, co do tego wié. Ci, co to mają, to tak kryją po krzákach, zeby do tego nik nie sed, zákazuje celadzi, zeby tam nik nie sed.
Jeden przestęp jest „c(ł)owiecy“, „światowy“, a drugi jes „krowi“. Ten domowy, cowiecy, to jes tajak cowiek. Korzeń tego to taki bedzie jak cowiek, ręce má, nogi, gowe — tak siedzi w ziemi. To jes basz strasne. Jak jes ten światowy, „ściągły“, ten cowiecy, to krzycy: krztu! krztu! — a powiela wyjdzie na ty tycce i uźry światu, to potyla ściągá plenoś pod tego gazdę.
Ten, co krowi, to tajak zywizna ten korzeń w ziemi. Ten krowi, bydlęcy nic nie krzycy.
Buł jeden chop na Fálkowy[1] taki kwardy (twardy), co nie uwázáł na święto, na nic. Ten chop miáł przestęp i latawca, co powiela jino użráł, to pod siebie ściągáł plenoś. Ten chop buł bogaty, ale przez cuda — ale cóz z tego, ze on miáł a drudzy nimieli! Ten przestęp, comiáł, to posła jedna dziwka, co u niego s(ł)uzuła, i urwała jeden listek z tego zielá to sie z tego listka krew láła, krew sła, a ta krew padła jéj na rękę,
- ↑ Wieś pod Nowym Sączem.