Zasadą jest, że w Boże Narodzenie nikt nie wychodzi nigdzie, tylko do jednego kościoła, a i z kościoła wyszedłszy, nie zatrzymuje się nigdzie, tylko wprost spieszy do domu. A w Zawadzie pod Nowym Sączem to z opisanym powyżej pięknym obyczajem łączą nawet przesąd, że w dzień Bożego Narodzenia nie należy chodzić do obcego domu dlatego, „aby sie w tym domu bolaki nie kociły“.
W dzień Bożego Narodzenia gospodyni daje jeść kurom pod łóżkiem w obręczy z beczki (położy obręcz na ziemi, nasypie ziarna do środka, żeby w tem kółku kury jadły), „żeby kury bez cały rok do sąsiadów nie odchodziły i jaj nie gubiły, tylko na obejściu niesły“. (Stale, Siedleszczany w powiecie tarnobrzeskim).
Jak nie zamiatają izby, tak też nie ścielą łóżek, „boby sie cały rok pchły kociły i ludzi gryzły“ (Siedleszczany j. w.).
Nie czeszą się, „boby po śmierci włosy z głowy nie wylazły, tylko mocno trzymać się bedą czaszki“. (Siedleszczany, Jadachy j. w.)[1].
Nie chodzi się w tym dniu[2] boso, „żeby się bolaki, ani odbity[3] na nogach nie kociły“. (Siedleszczany j. w.). Nie należy jeść placka na polu, „boby sie śnieć kociła w pszenicy[2] (Siedleszczany). Nie wolno jeść chleba i czegobądź na polu, „boby ptaki zboże w polu jadły“. (Wola gołego j. w.). W Stalach od Boskiego Narodzenia do N. Roku ojcowie karentują[4] dzieci, żeby chleba na dworze nie jadły, boby wszystko zboże w polu myszy zjadły.
„Jak gospodyni śpi po południu w B.