Strona:Karol Mátyás - Chłop czarownik.djvu/12

Ta strona została przepisana.

6

szyć nie mogły. A chłop ów, który poszywał właśnie swą chałupę i siedział na kalenicy, śmiał się i wołał:
— Wyjedzies ta bezemnie! wyjedzies!
— A wyjadę! — odparł ze złością woźnica.
I począł okładać batem nielitościwie konie, jednak napróżno. Zaklął z gniewu, bo widział, że w tem są czary i odwiązawszy bat od batoga, poskładał go na kilka części i kozikiem przerżnął. Natychmiast spadł chłop z kalenicy, bo mu wnętrzności przecięło, a woźnica bez przeszkody i z łatwością w górę wyjechał. W ten sposób czarownik trafił na czarownika i od silniejszej zginął broni[1].
W innym znowu charakterze, lecz zawsze ten sam, a mianowicie jako lekarz, doradca i cudotwórca występuje »czarownik« w Dąbrowskiem we wsi Szarwarku.

Jest to już dosyć stary, może 50 lat liczący człowiek, jako guślarz używający ogromnej sławy. Ma on w swej chałupie maleńką komórkę, do której wprowadza pacyentów. W komórce tej prócz ławki do siedzenia i maleńkiego kominka nic się nie znajduje. Przed kilku laty zachorzał jeden pan w okolicy na nogi tak dalece, że z trudnością jeden krok o własnej sile mógł postąpić. Sprowadzono doktora, lecz wszystkie starania tegoż były bezskuteczne, a to z tej prostej przyczyny, że przepisanych środków się nie używało, mikstura szła za okno a maścią smarowało się topole. Ktoś doradził wezwać tego sławnego jednookiego eskulapa, lecz, że tenże niechętnie wydala się z domu, pacyent postanowił sam złożyć mu wizytę. Jednooki guślarz zapytał chorego na samym wstępie, czy dawno był u spowiedzi. Gdy się dowiedział, że dosyć dawno, przyjął go w kuracyę. Wprowadziwszy go do komórki, zamknął się z nim razem sam na sam, wyciągnął z koszuli chorego

  1. Z własn. mat.