Strona:Karol Mátyás - Cholera w górach.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.

Głuche przychodziły wieści, że cholera się zbliża, że za górami na równiach umierają ludzie w wielkiej liczbie, kładą się jak snopy...
Górale mówili: — Broń Boze! ale na zniwa juz ją tu bedemy miały. Przedrze sie ta ona prędko w góry!
Nie miałyż góry jej stawić oporu?...
Księża, którzy przecie skądś więcej wiedzieli, mówili, że wnet źle będzie. W kazaniach wzywali do poprawy, do pokuty, do modlitwy, bojaźnią przejęte serca.
— „Nikt nie jest pewien dnia ni godziny!“
Więc lud drżał, modlił się, pił na frasunek.
Najbardziej trwożyły dziady. Zaczęły przeciągać siwowłose starcy i ułomne kaleki, jakich przedtem nie widziano, zjawiali się jak grzyby po deszczu. Byli to goście „Bożych mąk“, których w górach przy drogach moc wielka. Tam siadali — śpiewali, modlili się, żebrali.
Dziwną rolę odgrywały te dziady, i swą zwykłą żebraczą i nowiniarską i jakichś proroków a pocieszycieli. Nie odpychali ich górale, dawali chętnie jałmużnę z tego, co było w chacie, a więc pospolicie trochę „grulów“, owsianego placka kawałek, a gdy się gotowała strawa, to i coś ciepłego. Za to słyszeli błogosławieństwo z ust dziadowskich, a górale stoją o nie i boją się klątwy żebraczej.
Z różnych stron przychodziło to „dziadowstwo“, byli i nasi, Polacy, i Słowacy z Węgier, z kobzą, lirą albo tylko różańcem i modlitwą na ustach. Opłacały im się modlitwy i błogosławieństwa, ale i nowiny. Górale lubili słuchać i pieśni pobożnych, które przy lirze lub kobzie dziad śpiewał — i nastrajały się proste dusze pobożnie i rzewnie, bo też był to czas, w którym trzeba było się skupić w sobie i przygotować odważnie na przyjęcie strasznego gościa. Nie jeden dziad mówił, złożywszy ręce:
— Boze broń! Boze broń! Boze broń!
A górale z ciężkiem westchnieniem wtórowali:
— Jezusicku kochany i Matuchno Przenajświętsá zmiłuj sie nad nami! nie opuscájze nás w téj biédzie!
A dziad kończył:
— Weź mnie panie starego, kalékę, siérotę, bom tu niepotrzebny tułác, ale zlituj sie nad temi ludziami, nad twemi sługami!