Strona:Karol Mátyás - Dramat gminny polski.djvu/14

Ta strona została przepisana.

Co ty to Kuba rozumis, co to takowego,
zaświéciło hań z kraju północnego?
boś ty psecie prandykáz[1] i znás sie po niebie,
powiédz ino, miły kłaku, niek słysę od ciebie!

Kuba.

Bie jacy, moze sie to tsa bedzie Damety spytać, bo to cłowiek z łaciny,
miałby on wiedzieć — nie małeć to dziwy.

Dameta.

Ej śpijcie, śpijcie a nie rozmawiájcie!
a Matys niechaj śpi, a mnie spokój dejcie!

Matys.

Owoli go bracia macie, ze śpiéwá!
a wy sie ze mnom zbywacie, ze kozioł od zdychaniá ziéwá;
nie idzie ci to ta Kuba psez sen.

Kuba.

Ej śpij! śpij! niek ci sie nie mazy! (nie marzy)
Boicie sie jako gizowie (?), chociázeście stazy (starzy);
posłucháj ino ty Dameta, co ty to rozumis,
Kaj się to odezwało, bo i ty śpiéwanie umis.

Dameta.

Ej śpijcie drabowie a nie rozmawiajcie,
a Matys niechaj śpi a mnie pokój dajcie!

Aniół.

Gloryja suma Deo inexelxys et interapax
bone wolontatys.

Kuba.

Bie bracia! Koło mnie tu coś mignęło,
jaz mie w poły strugnęło.

Dameta.

I koło mnie baw; Bóg wié co to będzie,
jeśli z nas który dusy nie pozbędzie.

Matys.

To mi dziw! to mi dziw! iz wy nie wsyścy mi wiezycie,
a já com widziáł i słysáł, to sami widzicie;
a Kuba, ten kłak, mi zadáł, ze já ś niego sydzę,
a já mu na to nic nie powiem, bo já wsystkiemu wiezę,
bo já słysáł od starego ojcema, ba! i od maciezy.

Dameta.

Dalibóg ci to práwda! já téz to słysáł,
od starego ojcema, który ledwie dysáł,

  1. Praktykarz, guślarz.