Strona:Karol Mátyás - Dramat gminny polski.djvu/16

Ta strona została przepisana.

a jak psydzie do cego, to sie dobze bijmy!
Połozę já kije zaráz wele siebie;
śpijze dusko Matysku, nadkryję já ciebie.

Aniół.

Gloryja suma deo inexelxys et interapax
bone wolontatys.

Matys.

Słyście bracia! ze juz po tseci ráz śpiéwá,
a wy sie se mnom zbywácie, ze kozioł od zdychaniá ziéwá.

Kuba.

Bie jacy Dameta wstań! Bóg wié, co to będzie,
ka sie to wzieło i ka to usiędzie.

Aniół (śpiéwa).

Chwała bądź Bogu na wysokiem niebie
a ludziom pokój na niskiem padole!
Bóg sie w cłowiecéj narodził osobie,
w Betlejem mieście tam lezy we złobie.

Dameta.

Co za pán! co za pán! co ón nám tak śpiéwá;
coby to za pán miáł być fnet wiedzieć będziema.
Bie bracia, Kuba i Matysku! wstajcie,
a na śpiéwanie hanioła śpiesno psybywájcie!

Aniół.

Posłuchájcie pastérze! z pilnościom słuchájcie!
do Betlejem miasta cemprędzéj biegájcie!
tam nájdziecie Pana nowo-zrodzonego,
który nás má wybawić z mocy carta złego,

Kuba, Matys i Dameta (razem mówić mają)[1].

Dziękujemy ci, haniele, coś nám go zwiastówáł,
którego nám z prorokow kázdy obiecówáł.

(teraz sam) Kuba

Bie bracia! pójdźmy jino, kady haniół káze!
bede já wám psodkował, já sie juz odwáze.

(Idą ku szopce).


SCENA II.
Kuba.

Owoli go tu mácie w téj cárnéj odziezy!
Pytám sie wás panosku, dzié syn Bozy lezy?

  1. Tak w rękopisie.