Strona:Karol Mátyás - Dramat gminny polski.djvu/3

Ta strona została przepisana.

z ogoloną twarzą, w której widać powagę i pewną surowość, oraz w ubraniu swojem zwykłem. Idzie stary sędziwy Józef, słuszny, z długą siwą brodą, oparty na dużym kiju, od starości pochylony naprzód — doskonały ten typ stwarza dziarski Galosik Pietrek, jeden z najbardziej zuchowatych parobków we wsi (dziś już żonaty). Zarzucićby mu można chyba to, że, niezgodnie z powagą wieku, Józef ten błyska często z maski oczyma na ładne dziewuchy, przypatrujące się widowisku.
Obok Józefa idzie Marya, otulona chuściną, drżąca od zimna; rola ta przypada parobkowi młodszemu, mającemu delikatniejszą twarz, do kobiecej podobną i łagodny głos. Marya w odpowiedniem miejscu kolędy zrzuca chusty i staje się Aniołem.
Wreszcie trzej pasterze betlejemscy, przebrani po góralsku w guniach szarych, „kierpcach” i okrągłych kapeluszach. Dlaczego pasterze betlejemscy pokazują się w stroju naszych górali, tłomaczy się pojęciami ludu tutejszego (nietylko samych Sosnowian), który górali naszych uważa za pasterzy, a w ogóle za ludzi bardzo głupich i nieokrzesanych;[1] sądzą więc Sosnowianie, że najlepiej przedstawią pasterzy betlejemskich, gdy się przebiorą za górali. Pasterze betlejemscy są wcale tacy, jak nasi górale, a raczej tacy, jak sobie Sosnowianie górali przedstawiają: mówią po góralsku, a przedewszystkiem z ich rozmowy i zachowania się przebija naiwność taka, jaką właśnie Sosnowianie przypisują góralom. To są górale ci sami, o których codzień mówią i których codzień wyśmiewają. Z tego nieco później wysnuję wniosek, odnoszący się do genezy podanej przezemnie kolędy.

Kolędowanie odbywa się w ten sposób, że naprzód przedstawia się dramat kolędny. Naprzód więc wchodzą do izby kolędnicy (aktorzy), i zajmują jej środek, potem niosący szopę, którą stawia się zazwyczaj na uboczu na ławce lub stoliku, wreszcie muzykanci, którzy siadają gdzieś w rogu izby, aby na dany znak zagrać do tańca. Po przedstawieniu dramatu zrzucają niektórzy kolędnicy przebranie i dają znak muzyce, aby grała. Zaczyna się pospolicie od krakowiaka lub ulubionego „trambla.” Naprzód Jóżef, przedzierzgnąwszy się w młodego i dziarskiego chłopca, w skok sunie po gospodarską córkę, za nim inni wybierają sobie dziewuchy. Tańczy ledwie kilka par, nie dlatego, że w izbie ciasno, lecz że to taniec popiso-

  1. Por. Karol Mátyás: Górale a mieszkańcy miast w pojęciu Sosnowianów (Przegląd lit. i art. Kraków 1883). O góralach śpiewają:

    Gorále, gorále, gorále, salase!
    lepse nase pola, niżli wase lase (y);
    bo po nasych polach pszenisia się rodzi,
    a po wasych lasak trzysta wilków chodzi.