Strona:Karol Mátyás - Epizod z wesela w Sandeckim.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

„Żyd“ jest odziany w stary długi płaszcz, niby jupicę; brodę i pejsy z konopi uczernionych ma przyprawione. Żyda napastują i popychają, śmiejąc się z niego i pokpiwając, a jeden potarga mu brodę lub zapałką podpali. Wtedy Żyd udaje się na skargę do sędziego, którym jest jeden ze starostów, stawiając 1 lub 2 świadków. Sędzia każe przyprowadzić przed siebie winowajcę, prowadzi śledztwo i skazuje „honcfota“ na „krymináł.“
— Za to ześ mu brodę posiepáł, mars do kryminału!
Zjawiają się dwaj policjanci z drankami przy boku i odprowadzają go do kryminału, tj. do chlewka. Świnię tymczasem umieszczają w stajni, a jego trzymając nieraz godzinę w chlewie, posyłając mu z żartów brajki, tj. gliny, rozrobionej w trzupku z garnka, i wódki na przepicie.
Jeżeli starościna dopuści się tego przestępstwa, sędzia względniejszy dla kobiety każe ją zamknąć w stajni lub komorze, aby sobie szat nie powalała.
„Złodziej,“ okryty łachmanami, z torbą na plecach, chodzi po izbie i chałpie, kradnąc, co mu się tylko nadarzy. Flaszka z wódką, luźno stojąca, jaja itp. nie ujdą rąk jego. Czasem złodziej obiega domy starostów, bawiących na weselu, i kradnie do torby cokolwiek mu się uda: jaja, kurę, kaczkę itp., a potym z tym wszystkim przychodzi na wesele. Chwytają go wtedy i przeszukują torbę, więc niejeden poznawszy rzecz swoją, odbierze mu ją i odniesie do domu; inny, widząc rzecz drobną, daruje mu ją. Potym oddają go sędziemu, który mu odpowiednią wymierza karę, np. póst, tj. wstrzymywanie się od jedzenia i wódki na weselu przez pewien przeciąg czasu.
Pospolicie Żyd, dziad, kupiec i złodziej chodzą razem po domach starostów weselnych, a nawet obcych. Żyd handluje szmatami i skórkami, dziad prosi o jałmużnę, kupiec kupuje, co ino zamana (napadnie), a złodziej kradnie, co mu się uda, najczęściej jaja, których uzbiera nieraz pełną miareczkę. Z tych jaj gotują potym jajecznicę, którą we czwórkę na osobności spożywają.

Dr. Karol Mátyás.