Strona:Karol Mátyás - Jesień.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

od tasaków, to gdy głowę zaćmi wódką, nie zważa na nie wcale. Ale gospodarz musi być scyry, hojny, bo skąpego dobrze wyładować potrafią.
Jak gospodarz jest skąpy i mało wódki daje, siekarze zaraz wołają na niego:
— Daléj pokropcie kapuste, bo bardzo kfardá (twarda)!
Który gospodarz sie porozumie i dobrze pokropi, to kapusta aj cwaj[1] będzie posiekana, a jeżeli nie zważa na wołanie siekarzów, to każdego odejdzie chęć do siekania i pójdzie jeden w las, drugi we drwa i kapusta zostanie niedokończona. Potem gospodarz taki musi prosić innych chłopów, albo nająć albo, jeżeli niewiele mu zostanie, sam się męczyć dobrze, aż skończy.
Gdy pomiędzy usiekaną na drobno kapustą na samym środku wanny znajdzie się ukryta mała główka albo kilka liści całych, mówią: „że tu wlazł ksiądz i że go trza czemprędzej wykurzyć“. To też gdy siekają, upomina jeden drugiego, żeby tasaki głęboko wpuszczał w kapustę, bo wstyd dla siekarzów, gdy im ksiądz w kapustę wlozie.

Po ukończonem siekaniu podaje gospodyni wiecerzą albo śniadanie według tego, kiedy skończą siekać. Do jedzenia siadają wszyscy, przyczem pokpiewają sobie z tych, którzy mieli księdza w kapuście, upominając ich, „żeby i na misce księdza nie zostawili, ale wycięli do samego dna“. Zwykle leniwi do roboty zostawiają księdza w kapuście, ta-

  1. Z niem. ein, zwei.