Strona:Karol Mátyás - Jesień.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie widziała. Na drugi dziej przysła do domu, ale bardzo chorá, tylko ze jesce mogła opowiedzieć, co widziała. Mowiéła tak, ze, jak duse przysły do kościoła, to i ksioc (ksiądz) béł, co odprawiáł nábozejstwo. Drugi kázenie miáł i organista gráł na chorze a wszystkie duse lezały krzyzem na kościele tak, ze béł ani palca pomiedzy niéch nie wtyknon. Ale duse, co blisko ni béły, to tak gádały, ze tu gdzieś zyjocy cłowiek śmierdzi.
Jak sie jus nábozejstwo skojcéło, tak wszystkie duse powyłaziéły przes dziorke od kluca a ji matka sła na ostatku. I óna na nio zawołała:
— Matusiu! nie odchoćcie mnie, bo já jes wasá córka.
Wtedy matka przysła do nié, chuchnena ji do geby i tak powiedziała:
— Corko! i ty wnet przydzies za mnom.
To tes do trzeciego dnia dozéła, bo umarła i posła za matkom“ (Stale).
Opisane wierzenie i legenda powszechne są u ludu polskiego. Legendę nie wszędzie opowiadają jednako. W odmiance jej z Pysznicy matka tęskni i płacze za zmarłą córką, w zaduszki bardzo rano, wcześniej od wszystkich poszła do kościoła modlić się za swoją córkę. Córka ujrzawszy matkę płaczącą, wylała jej na głowę wodę ze dzbana, który w ręce niosła, i rzekła:
— Dlaczego tak matko płaczesz, co mi taki ciężar robisz, oto twoje łzy zawsze muszę nosić w tym dzbanie, bo one mi się na