Teraźniejsze czasy to nie tamte lata,
co żadna u chłopów nie była oświata.
Te żydy pejsate — znowu co innego —
trzymają się ściśle zabobonu swego,
tylko między sobą oni powidają,
że ten swój początek to z Jakóba mają,
modlą się do Boga, by po śmierci zgonie
na Abrahamowem mogli spocząć łonie.
Moskale z Lutrami, nie wiem, zkąd się wzięli,
tylko wiem, że ziemię naszą zagarnęli —
żeby jak najprędzej djabli ich porwali,
by w naszej ojczyźnie już nie panowali.
Polski lud nasz, polska wiara,
cudzoziemcom od nas wara!
Zjedlimy my im, czy wypili,
co nas pod się zagarnęli?!
Bodaj w piekle potonęli!
Jednak pochodzimy wszyscy od Adama,
historya hebrajska tak jest napisana,
ponieważ cały świat od Boga stworzony,
a naród jest na nim różnie podzielony.
Na tem się skończyło me podłe pisanie,
jeźlim w czem uchybił, to przebacz mi Panie!
Nazwałem ten poemacik improwizacyą, bo jest nią rzeczywiście. Motas ułożył go na moją intencyę, w mojej obecności, choć w drugiej izbie, w spokoju, sam na sam — pod wpływem natchnienia.
Że ten grębowski poeta ma i opisowy talent, świadczy następujący utwór poetycki. Ułożył go i poświęcił również mojej osobie, dowiedział się bowiem, że zbieram wiadomości o pamiątkach ojczystych, szczególnie zaś dociekam genezy nazw miejscowych. Najsłabszy to może z utworów Motasa, ale również charakterystyczny.
Niedaleko od Grębowa
jest tam »Góra Tatarowa«,
z dawnych czasów tak nazwana,