teraz lasem jest zasiana,
bo ją wiatry zabierały —
ludzkie ręce ją zasiały.
Teraz leży w spokojności,
bo wiatr po niej już nie gości.
Góra nazwę ztąd przybrała,
bo Tatara w sobie miała.
Ludzie starzy powiadali,
kości z niego widywali,
bo ich wiatry tak wywiały,
że po górze się walały.
Między lasem na tej górze,
blizko siebie są dwa krzyże:
jeden nieco drogi bliżej,
drugi znów na górze wyżej.
Ten, co wyżej jest na górze,
stoi na tych, co w cholerze, —
gdy w Grębowie grasowała,
wiele ludzi zabierała, —
którzy nagle umierali,
na tej górze ich schowali
i krzyż na nich postawili —
pod nim wiecznie odpoczęli.
Ten na górze, który niżej,
stał on niegdyś drogi bliżej,
teraz droga się zmieniła,
krzyż od ludzi oddaliła;
gdy tamtędy przechodzili,
nieraz Boga pochwalili.
Później wiatry ją zawiały,
że las na niej już nie mały.
Ten krzyż w lata jest daleki,
może przetrwał ze dwa wieki,
pradziadowie powiadali,
że go nie zapamiętali.
I przebiegł czas za czasem,
teraz stoi między lasem;
kędy niegdyś wiatry wiały,
teraz ptaki zaśpiewały...
Przyjemny śpiew głos swój niesie,
na tej górze po tym lesie,
człowiekowi się nie śniło,
by się ptastwo tu gnieździło.