doświadczeni we wsi radzili jej, żeby się poleciła Matce Najświętszej, a Ona wróci jej dziecko tym samym sposobem, którym utracone zostało. Posłuchała kobieta, a modląc się i pokutując, czekała niecierpliwie przyszłej kwietniej niedzieli. Z bijącem sercem pobiegła w znane sobie miejsce podczas pasyi. Oczom swoim nie chciała wierzyć, gdy spostrzegła jaskinię otwartą, a w niej dziecko swoje jedyne, zdrowe i rumiane, bawiące się czerwonem jabłkiem. Nie patrząc wcale na skarby, chwyciła tylko dziecię i uciekła szybko do domu[1]. (Z.)
Wśród sioła krąży i przesuwa się niezliczona ilość duchów, widm, istot nadziemskich; noc pobudza je przeważnie do życia. Są jednak i takie, które się we dnie pokazywać zwykły. Chłop je zna wszystkie dobrze, nieraz się bowiem z nimi spotka, boi się ich w ogóle, ale też ma przeciw nim dobre środki odporne: krzyż św., wodę i kredę święconą, gromnicę, święcone zioła...
Najbardziej rozbija się po siole dyabeł, w tej samej postaci, tak samo przybrany jak za dawnych czasów. Raz zjawia się niby karzeł kuso ubrany, w czarnym fraczku, modrych szarawarach i czerwonej czapeczce na głowie, to jako monstrum, zwierz-człowiek, to jako zwykły człowiek, który w jednej chwili w oczach znika lub w martwą rzecz się przemienia. Przedzierzgnie się też dyabeł w zwierzę: w psa, kota, konia, woła... Zjawia się zazwyczaj pijakom, wracającym nocą do domu z karczmy lub jarmarku, wodzi ich po manowcach, tłucze po rowach i paryjach, ciągnie do wody lub błota. Raz jednego chłopa zatrzymał nad „młaką“ i mówił do niego:
— Siadnij se tu! siadnij!
Ani rusz kroku zrobić; młaki obejść nie może, bo go siłą do niej ciągnie. Ale chłop mądry, na dobrą wpadł myśl, zaczął mówić „sálmę“ — i w tej chwili go opuściło[2]. (Gorzków pod Nowym Sączem).
Innego chłopa, gdy wracał z karczmy do chałupy, wodził dya-